Zarówno producenci, jaki i główni bohaterowie "Woli i Tysio na pokładzie" nie spodziewali się, że program spotka się z taką krytyką i chłodnym przyjęciem polskich telewidzów. Jak podaje "Party", formuła show oparta jest na holenderskim "Joling & Gordon over de vloer", który w ojczystym kraju spotkał się z ogromną sympatią publiczności.

Reklama

Magazyn twierdzi, że Rinke Rooyens, który odpowiada za produkcję polskiej wersji, był tak bardzo przekonany o sukcesie "Woli i Tysio na pokładzie", że samodzielnie wyłożył fundusze na jego realizację. Niestety okazało się, że żarty prezentowane przez Marcina Tyszkę i Dawida Wolińskiego budzą bardziej niesmak, niż rozbawienie i nie przyciągają p ekrany zbyt wielu telewidzów.

"Party" donosi, że Rooyens nie zamierza się jednak łatwo poddawać i powołał sztab kryzysowy, którego zadaniem jest ratowanie produkcji. Jednym z jego sukcesów jest ponoć nowa polityka obowiązująca w stacji TVN zgodnie z którą, nikomu nie wolno krytykować poczynań Woliego i Tysia.

Czy akcja ratunkowa przyniesie oczekiwany skutek i program "Woli i Tysio na pokładzie" zostanie jednym z hitów wiosennej ramówki stacji TVN?

Reklama