Mały Franek jest owocem miłości Jarosława Kreta i reżyserki Małgorzaty Kosturkiewicz. Zanim jednak parę połączyło dziecko, wspólnie robili program "Planeta według Kreta".
Gdy chłopiec przyszedł na świat, rodzice postanowili zrezygnować z kręcenia kolejnych odcinków przyrodniczego programu i zająć się opieką nad chłopcem. – "Planetę według Kreta" robiłem z Małgośką, która to urodziła mojego Frania. Ciągnęliśmy ten program do ostatniego miesiąca jej ciąży. Po narodzinach Franka musiałem odpuścić – mówi "Faktowi" Kret. – Musiałem zaopiekować się Małgosią i zająć się bardziej przyziemnymi sprawami. Program można przerwać, potem do niego wrócimy – wyjaśnia.
Prezenter nie wyobrażał sobie podróżowania po świecie z kilkumiesięcznym dzieckiem, nie chciał też pracować z inną reżyserką. – Na początku przyjmowaliśmy taką opcję by podróżować z synkiem, ale ja nie chcę poświęcać małego dziecka dla mojego życia zawodowego. Mógłbym go wziąć w świat, ale może to zakłócić w pewien sposób rytm jego wychowania. Jestem na takim etapie życia, że nie muszę poświęcać swoich najbliższych by budować swoją karierę – wyjaśnia opiekuńczy tata.
Kiedyś zapewne to się zmieni i chłopiec pokocha podróże, w końcu jabłko nie spada daleko od jabłoni. – Jeżeli w przyszłości uznamy, że rzeczywiście Franek jest gotów na podróże i jeżeli on się na to zgodzi to czemu nie – stwierdza Kret.
Jak jeszcze zmieniło się życie dziennikarza, gdy został tatą? – Teraz muszę być odpowiedzialnym ojcem. Nie jestem już sam na świecie. Jest wręcz przeciwnie. Stworzyłem kogoś i dlatego muszę wziąć na siebie stuprocentową odpowiedzialność. To jest bardzo pozytywna strona tego, że zostałem ojcem jako dojrzały mężczyzna.