Jak czytamy w "Fakcie":

Między Sablewską a Wojewódzkim chwilami było naprawdę nieprzyjemnie. Kuba z wdziękiem bulteriera krytykował podopiecznych pozostałych jurorów, zaś Maja Sablewska odważyła się bronić swoich racji. Wyglądało to bardziej walka w klatce niż rozrywkowy program na niedzielny wieczór.

Reklama

Kuźniar w różowej koszuli i marynarce tylko trochę opinającej się na brzuszku wyglądał niczym kierownik urzędu skarbowego. Ale PIT-y to myśmy już wysłali. Sablewska była jeszcze bardziej rozczochrana i miała króciutkie szorty, ale żeby nie było zbyt sexy założyła buty typu punk w wojsku i szła jak kawalerzysta. Czesław Mozil wystąpił w ślicznej kolorowej koszulce.

Zaczął William Malcolm z piosenką "I am a believer" ze Shreka. Wesoło i bez wyrazu. Wojewódzki: – Jak ktoś nie odrabia lekcji to nie przechodzi do następnej klasy. Z fajnego rockowego chłopaka zostałeś przebierańcem. Wpadasz tu jak zbieg z Guananamo i gwałcisz te piosenki. Shrek ma więcej wdzięku niż ty. Nie wykorzystujesz swojej szansy. Sablewska: – Wszystko jest ok pod warunkiem, że wykonanie jest dobre, a tego nie było. To jest minimum twoich możliwości, publiczność zasługuje na coś więcej. Poza tym byłeś pod dźwiękiem. Mozil: – Nie wiem gdzie byłeś pod dźwiękiem.

Reklama

Mats Maguenni zaśpiewał "Take a look at me now", legendarną "pościelówę" Philla Collinsa. Zasiadł za fortepianem i wyglądał cudnie, lecz piał jak zarzynany kogut. Mozil: – Ta fantazja Kuby mi się podobała. Udowodniłeś, że jesteś świetnym wokalistą. Sablewska: – Doskonałe lekarstwo na niestrawność twojego poprzedniego wykonania. Wojewódzki: – Phill Collins napisał ten utwór kiedy rozstawał się ze swoją żoną. Mam nadzieję, że ten kawałek nie spowoduje, że rozejdziesz się z tym programem.



Sweet Rebels śpiewały "Mamma Mia" Abby. Wojewódzki: – Trudno to było zrobić gorzej, Abby w wersji discopolo nie słyszałem jak żyję już prawie 50 lat, to była masakra. Kto Abbą wojuje od Abby ginie. Mozil: – Aranż był fajny, to nie było takie złe jak słyszałem ploty, że będzie. Sablewska: – Za tym aranżem stoi człowiek, który najwięcej czasu poświęcił na twoje zespoły Kuba. Wojewódzki: – Bo ja dbam o swoje zespoły. Sablewska zaapelowała o smsy dla swojej grupy, przy czym o mało się nie rozpłakała. Obyło się też bez rozlewu krwi, było jednak blisko.

Reklama

Małgorzata Stankiewicz wystąpiła z hitem Whitney Houston "I will always love you". O laboga! Ależ ona zawodziła. Wojewódzki: – Nie dziwię się, że Whitney bierze dragi skoro słyszy takie wersje swoich piosenek. Głosujcie na tych, których płyty chcecie kupić. Sablewska: – Facet najpierw chce się żenić, potem mówi, że jesteś kiczowata, a teraz najchętniej wysłałby cię na księżyc. Ja takie rzeczy wpuszczam jednym uchem, a wypuszczam drugim. Mi się pani bardzo podoba, bo pani ryzykuje. Mozil: – Ja daję Mai rację, cieszę się z tej konsekwencji. Ja wiem i widownia też wie, co ty potrafisz. To jest trudna piosenka, a ja to słyszę i jest cudownie.

Michał Szpak ubrał i umalował się doskonale. Wyglądał jak Maja Sablewska. Przedstawiony przez Kubę jako drugi Polak w kosmosie zaśpiewał "I don't want to miss a thing" Aerosmith. Mozil: – Dobrze wiesz, to był twój najsłabszy występ w "X-Factorze", to że były jakieś baloniki i dymy, to był film "Armageddon", ale to było nie mocne i to było też fałszywe. Sablewska: – Za duża ekspresja, podobny repertuar do ubiegłego tygodnia. Niedługo ludzie będą chcieli cię tylko oglądać, a nikt słuchać. Kuba: - To byłoby jak z Dodą. Maja: Albo z tobą Kuba.

Dziewczyny zaprezentowały "All that jazz" z filmu "Chicago". Były ZNAKOMITE! Wojewódzki: – O rany no, legendarny musical i to co mnie najbardziej irytuje to, że wy na skalę tego programu też obrastacie w legendę. Fajny występ i świetnie się na was patrzy. Mozil: – Zgadzam się z Kubą, to było... ja lubię dziewczyny generalnie, wokalnie wszystko się zgadza i ja wiem że dziewczyny potrafią się ruszać lepiej. Koncentracja idzie na taniec, a nie na śpiew. Maja: Jeśli szukacie autentycznego zespołu to on stoi przed państwem.

– Chciałem rzucić żartem, ale Prokop wyjechał na wakacje – wyznał nagle bezradnie Jarosław Kuźniar.



Ada Szulc wystąpiła z utworem "Love is all around" Wet Wet Wet i była świetna. Mozil: – To że Kuba znalazł te kawałki w Wikipedii i wie kto je śpiewa nie znaczy, że ich słuchał. Mi się podobało, świetny wokal. Sablewska: – Nie pozwól przytknąć sobie łatki starej maleńkiej panny nikt. Brakuje ci pewności siebie. Dla mnie jesteś nieoszlifowanym diamentem. Wojewódzki: To był hit z "Cztery wesela i pogrzeb" i jak znam swoje życie zostało mi tylko to ostatnie.

Gienek Loska i "Layla" Erica Claptona. Mistrz! Publiczność nie chciała przestać klaskać. Wojewódzki: – Muzyka jest po to, żebyśmy przez chwilę poczuli się lepsi. Nie wiesz jaki ja byłem dobry przez te dwie minuty. Dziekuję ci. Sablewska: – Moja babcia porzuciła serial na literę "R" tylko dla tego faceta z sianem na głowie. To nieprawda, że grupa Kuby jest najlepsza. To grupa Czesława jest najlepsza po twoim wykonie. Mozil: – Fajne jest, że po "X- Factorze" idę na miasto i koledzy mnie pytają jaki on jest ten Gienek, co ty mu mówisz. Ja nic mu nie mówię, co mam mu powiedzieć?

W dogrywce wystąpili William Malcolm i po raz drugi Sweet Rebels. William wykonał "Hotel California" The Eagles, zaś Sweet Rebels "Faith" George'a Michaela. Sablewska: – To było dużo fajniejsze wykonanie niż to na początku. Ale jestem za dziewczynami ze Sweet Rebels. Mozil: – William. Wojewódzki: – William to był twój najlepszy występ. Dlaczego nie pokazałeś wcześniej, że nie jesteś wokalistą, który uczył się sztuki wokalnej od Nergala. Niestety. Przechodzą dziewczyny.

>>Czytaj również: Gardias. Czego się boi sie pogodynka?