W spektaklu teatru telewizji "Getsemani" wciela się pani w rolę kobiety-politka...

Magdalena Cielecka: Gram minister spraw wewnętrznych w rządzie Wielkiej Brytanii. "Getsemani" opowiada o ludziach na wysokich stanowiskach, którzy mają władzę. Lecz ten spektakl jest raczej o emocjach i różnych ludzkich postawach, których starcie bardzo dużo mówi o człowieku. Oczywiście jest to także spektakl o polityce i zapewne w Polsce ten temat będzie aktualny, ponieważ świat polityki jest złożony, trudny, nieoczywisty i ciągle poddawany ocenom. Może przez ten teatr telewizji ludzie inaczej spojrzą na polityków?

Reklama

Jaka musi być kobieta, żeby odnaleźć się w świecie polityki?

Inspirowaliśmy się silnymi kobietami, takimi jak Margaret Thatcher, Madeleine Albright czy Angela Merkel. To jest na pewno specyficzny typ kobiecości. Powiedziałabym, że są zimne, pokryte teflonem. W naszej sztuce premier grany przez Piotrka Adamczyka w pewnym momencie mówi do mojej bohaterki: "Skończył ci się teflon". Warstwa ochronna, którą ci ludzie na sobie mają, czasem nie wystarcza. Są chwile, w których odzywa się w nich zwyczajny człowiek. Tak jest w przypadku mojej postaci.

Myśli pani, że mogłaby zostać panią minister...?

Chyba nie. Myślę, że mimo tego iż mój zawód także skłania mnie do odpierania różnych ocen i ataków, to jestem za bardzo wrażliwa na to, żeby być panią minister. Poza tym prywatnie inne sprawy są dla mnie ważniejsze niż dla kogoś, kto uprawia taki zawód...