W 1975 roku lewicowy terrorysta znany pod pseudonimem Carlos, a naprawdę Ilich Ramirez Sanchez, zabił w Paryżu dwóch policjantów oraz ich informatora. Była to kolejna zbrodnia najgroźniejszego terrorysty lat 70., poszukiwanego w całej Europie, który w sumie mógł zabić nawet 80 osób. Francuskie służby specjalne poszukiwały Carlosa przez długie lata, ujęły go w końcu w Chartumie, stolicy Sudanu, w 1994 roku, sprowadziły do Francji i skazały na dożywocie. Carlos do dziś siedzi we francuskim więzieniu.
Gdy producenci filmu "Carlos" zwrócili się do francuskiego reżysera Oliviera Assayasa, chcieli, żeby skupił się właśnie na potrójnym zabójstwie z 1975 roku. Assayas nie widział jednak sensu robienia filmu o jednym wydarzeniu, oderwanym od reszty historii Carlosa. Miał o wiele większe ambicje – pokazać właściwie całe dorosłe życie Ramireza, od początku jego zaangażowania w walkę zbrojną z "zachodnim imperializmem i żydowskim syjonizmem" aż do ujęcia w Chartumie.

Żywa fantasmagoria

Na przykładzie Carlosa postanowił opowiedzieć, co stało się z całą europejską lewicą – jak przeszła od idealizmu poprzez pragmatyzm do cynizmu. Jak wierzyła w zwycięstwo marksizmu, osiągnięte również walką zbrojną, nad ciemnymi siłami kapitalizmu i jak ta wiara skończyła się wraz z upadkiem Związku Radzieckiego, głównego sponsora "internacjonalistycznej rewolucji światowej. – Carlos ucieleśniał ukryte myśli i pragnienia lewicy europejskiej o rewolucji na ulicach europejskich miast – tłumaczy Assayas. – On był prawdziwym partyzantem z karabinem w ręku, który nie bał się przekształcić teorii w praktykę. Poza tym szkolony na Kubie, w Jordanii i Iraku Carlos był charyzmatyczną postacią. Udowadniał, że przeznaczenie i historia jest po stronie lewicy. Był żywą fantasmagorią.
Reklama
Urodził się w Wenezueli w rodzinie zamożnego marksisty, był od najmłodszych lat wychowywany w kulcie Lenina i Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej. Wierzył, że może pociągnąć ją dalej. Nie tylko zresztą on – jak przypomina Assayas, w latach 60. i 70. cały świat – od zamożnej Europy i USA przez ubogą Amerykę Łacińską, Afrykę i Azję – pogrążony był w walce, która, jak mogło się zdawać, obali raz na zawsze kapitalizm i wszyscy skończymy w wielkiej republice radzieckiej, gdzie panowałyby sowiecki dobrobyt i wolność.
Reklama

Rygorystyczna iluzja

Carlos był żołnierzem tej światowej rewolucji, jednym z jej bohaterów. Wysadzał banki, porywał bądź ostrzeliwał samoloty (np. izraelskich linii El Al na lotnisku Orly pod Paryżem), zabijał ambasadorów i policjantów burżuazyjnych mocarstw. Działał na zlecenie różnych organizacji – zaczął walkę dla Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, by potem przejść na usługi NRD-owskiej policji Stasi. We wschodnim Berlinie był prawdziwą gwiazdą, otoczoną 80-osobową świtą pomocników i sług, i stąd organizował akcje terrorystyczne na terenie RFN i Francji.



Assayas podjął się niebywałego zadania: postanowił w pięć i pół godziny – w miniserialu oraz w skróconej, ale i tak ponadtrzygodzinnej wersji kinowej – opowiedzieć z najdrobniejszymi szczegółami o życiu i działalności Carlosa. Francuski reżyser wykonał nieprawdopodobną robotę dziennikarską, rozmawiając z rodziną Carlosa i świadkami jego akcji zbrojnych (jak np. wtargnięcie na obrady OPEC w Wiedniu w 1975 roku), studiując dokumenty, zapisy policyjne, relacje medialne. Każdą akcję starał się oddać na ekranie, tak jak przebiegała w rzeczywistości. Wiedział, gdzie stali strzelcy, jak się zachowywali, co mówili, studiował plany budynków, słuchał zapisów z policyjnych podsłuchów radiowych.
Jeżeli Carlos zabił w 1975 roku trzy osoby w 12 sekund, to samo widzimy w filmie, w takim samym czasie. Poza tym Assayas kręcił tam, gdzie żył i działał Carlos: we Francji, w Anglii, Syrii, Jordanii, Sudanie. Bohaterowie w jego filmie mówią po francusku, angielsku, arabsku, hiszpańsku, japońsku, niemiecku. Aktorzy to też Palestyńczycy, Sudańczycy, Francuzi itp. Ten rodzaj oddania życia Carlosa Assayas nazywa precyzyjną i rygorystyczną iluzją rzeczywistości, bez manipulacji faktami. Rzeczywiście ogląda się to jak doskonały film dokumentalny.

Jak kończą rewolucjoniści

Brawa należą się także Edgarowi Ramirezowi, który zagrał Carlosa w sposób brawurowy – oddając jego gwiazdorstwo a la nowy Che Guevara, zakochanie w sobie i swoim ciele, bezwzględność. Ramirez za swoją rolę dostał francuską nagrodę filmową Cezara, Assayas otrzymał natomiast Złoty Glob za najlepszy miniserial. Ramirez to oczywiście Wenezuelczyk, który w filmie swobodnie mówi w kilku językach.
"Carlos" zapiera dech jako opowieść kinowa swoim rozmachem, bogactwem miejsc, języków, postaci, wydarzeń. To także bardzo ciekawe wejrzenie w logikę konfliktów zbrojnych, jakie targały świtem w latach 70. i 80. Film jest oczywiście rozpolitykowany i pełen przemocy, więc nie dla każdego, ale dla pragnących pojąć, co działo się ze światem pod koniec XX wieku, to pozycja obowiązkowa. A już zwłaszcza dla młodzieńców, którzy uwielbiają T-shirty z Che. Warto zobaczyć, jak mogą kończyć wielcy rewolucjoniści, jeżeli nie zginą wcześnie. Jak z idealistów stają się płatnymi zabójcami, a potem gniją w więzieniu, pisząc stamtąd pełne pretensji listy do reżyserów – jak robił Ilich Ramirez Sanchez do Assayasa, próbując prawnie zablokować powstanie filmu.
CARLOS | reżyseria: Olivier Assayas | CANAL+ | sobota, godz. 23.00