Jak czytamy w "Fakcie":
Gospodarz teleturnieju powinien być otwarty, bezpośredni, a przede wszystkim komunikatywny. Musi potrafić nawiązać kontakt z zawodnikami i zadbać o dobry klimat w studiu. Udaje się to niewątpliwie Robertowi Janowskiemu, który od ponad 13 lat prowadzi muzyczny teleturniej "Jaka to melodia?". Często z zawodnikami spotyka się tuż przed nagraniem w bufecie, gdzie mogą sobie swobodnie porozmawiać, wyluzować się.
– Staram się stworzyć atmosferę "domową". Uważam, że moja rola w tym teleturnieju jest służebna: najważniejsi są gracze i zależy mi, by czuli się jak najbardziej komfortowo. Wiadomo, że każdy z nich chce zwyciężyć, ale jednocześnie dobrze się bawią – mówi Robert Janowski.
Wszelkie napięcie gospodarz "Jakiej to melodii?" rozładowuje żartami, zresztą podobną taktykę przyjął Hubert Urbański. W teleturnieju "Milionerzy", który prowadzi, gra toczy się o naprawdę duże pieniądze. Największy spokój w trakcie gry zachowuje oczywiście... gospodarz teleturnieju, ale i jemu potrafią udzielić się emocje zawodników. Tak było, gdy kilka miesięcy temu padła najwyższa wygrana, czyli milion zł.
– Przed ostatnim pytaniem powiedziałem zawodnikowi, że jeśli zaryzykuje i wygra milion, to ja zatańczę w studiu. No i musiałem dotrzymać słowa – opowiadał Hubert Urbański.
Entuzjazm i poczucie humoru to oręż też innego prowadzącego – Karola Strasburgera. W programie "Familiada" chodzi tak naprawdę o dobrą zabawę i jego rola sprowadza się do dbania o wyśmienity nastrój osób, biorących udział w teleturnieju. – Zależy mi na tym, by zawodnicy poczuli się jak najbardziej swobodnie, by odnaleźli się przed kamerami i nie stresowali się swoim występem – mówi Karol Strasburger.
Do nieco bardziej powściągliwych gospodarzy teleturniejów należą: stateczny Tadeusz Sznuk i elokwentny Roman Czejarek. Sznuk prowadzi od 16 lat "Jeden z dziesięciu", a jego opanowanie, cierpliwość do zawodników, spokojny ton, jakim zadaje pytania przysporzyły mu rzesze wiernych fanów. Z kolei optymizm, dystans i nienaganne maniery Czejarka równoważą stres, jaki przeżywają zawodnicy, bo w "Gilotynie" liczy się refleks i przytomność umysłu.
>>Czytaj także: Monika Pyrek z najlepszym przyjacielem! Też skacze