Skąd wziął się wam taki temat?
Sławomir Grunberg: Wyszedł od Ani Grodzkiej, prezeski fundacji Trans-fuzja, która widziała nasz wcześniejszy film, krótkometrażowy "Coming out in Poland", nakręcony dla amerykańskiej telewizji. Zaproponowała dokumentowanie jej procesu wychodzenia z szafy: przechodzenia formalnie i nieformalnie na drugą stronę, z bycia mężczyzny do bycia kobietą. Filmowanie trwało półtora roku.
Mówicie bez zająknienia "ona", "Ania" – od początku mieliście tę łatwość? W filmie widać, że niektórym sprawia to kłopot.
Katka Reszke: W scenie rozprawy sądowej sędzia wręcz musi mówić do Ani per pan, bo takich form wymaga kodeks prawny, choć robi to rzeczywiście niesamowite wrażenie: coś tu jest nie tak! Natomiast my nigdy nie mieliśmy żadnej chwili zwątpienia, momentu zawahania, pomyłki – poznaliśmy Anię w wersji kobiecej i dla nas tylko taka jest. Wręcz trudno było nam zaakceptować jej wygląd w tych scenach kręconych w Krynicy, kiedy Ania, jak to się śmialiśmy, przebiera się za faceta. Dla nas zawsze była i jest kobietą.
Reklama



Reklama
Temat wciąż wydaje się w Polsce nieoswojony. Nie baliście się kontrowersji?
SG: Po to się robi dokumenty, żeby przybliżać ludzi do czegoś, czego się boją, bo nie znają. W Polsce ten temat jest faktycznie nieznany, nagminnie mylone są podstawowe pojęcia, takie jak „transwestyta” i "transseksualista". Oswojenie z tematem i w jakiś sposób edukowanie społeczeństwa, co to znaczy urodzić się w niewłaściwym ciele i przechodzić ten bolesny i długotrwały proces, to był nasz cel. Mamy też nadzieję, że osoby transseksualne będą po nim odważniej wychodzić z szafy, bo wiemy od lekarzy specjalistów, z którymi rozmawialiśmy, kręcąc film, że takich osób są tysiące.
W filmie pada zdanie wypowiedziane przez matkę transseksualisty, że nikt nie wybrałby sobie tak ciężkiego losu, nikt nie chciałby z własnej woli tego przechodzić.
KR: Wydaje mi się, że to jest najczęstsze uprzedzenie – ludziom się wydaje, że to kaprys.
SG: Myślą, że to ma coś wspólnego z seksem, z fetyszystyczną chęcią uatrakcyjnienia swojego życia seksualnego. A to w ogóle nie o to chodzi – u transseksualistów seks jest tak naprawdę ostatnią z potrzeb. Już samo słowo "transseksualizm" ma w sobie ten rdzeń odpowiedzialny za tego typu skojarzenia. W Stanach mówi się o trans-gender, łącząc to z płcią, a nie seksem.



Mieliście już jakieś sygnały ze strony osób takich jak wasza bohaterka?
KR: Owszem, wiele pozytywnych głosów, ale też takie, że nasz film jest zbyt optymistyczny, że w rzeczywistości nie jest tak łatwo. Mamy nadzieję, że widzowie zrozumieją, że to wynika z pogodnej osobowości Ani. Ona nie narzeka, nie opowiada o swoich cierpieniach, woli powiedzieć, że wreszcie jest szczęśliwa, że już nie musi udawać, że jest kimś innym.
SG: Znamy wiele innych opowieści, które nie miały tak optymistycznego przebiegu. Moglibyśmy nakręcić przynajmniej dwa filmy o wielkich tragediach wynikających z transseksualizmu. Ania też ma za sobą wiele trudnych doświadczeń.
Kolejny wasz film to pełnometrażowa wersja "Coming out in Poland". Dużo się zmieniło w Polsce w kwestii postrzegania gejów i lesbijek od nakręcenia pierwszej wersji?
SG: Cztery lata temu, kiedy robiliśmy zdjęcia do wersji amerykańskiej, trudno było znaleźć osoby chętne do współpracy. Środowisko było przestraszone i niechętne do pokazywania się w mediach. Od tego czasu dużo się zmieniło – ludzie, także bardzo znani, zaczęli w bardziej otwarty sposób o tym mówić, telewizje przestają się bać pokazywać gejów. Teraz mamy bardzo dużo chętnych.
TRANSAKCJA | Polska 2010 | reżyseria: Sławomir Grunberg, Katka Reszke | HBO | niedziela, godz. 22.00