Według badań oglądalności „Majka” świetnie radzi sobie na antenie, ale czy to na pewno sukces? Pierwsze odcinki serialu obejrzało ponad 2,5 miliona widzów, a to znacznie więcej, niż w przypadku pierwszych odcinków „BrzydUli”. Tyle tylko, że „BrzydUla” stała się hitem w ostatnich miesiącach emisji. „Majka” nie dość, że jest nadawana o tej samej porze, to w dodatku była bardzo intensywnie promowana jako następczyni „BrzydUli”. I swoje dobre wyniki nowy serial z pewnością w znacznej części zawdzięcza właśnie temu. A czy rzeczywiście „Majka” godnie „BrzydUlę” nam zastąpi? Wszystko wskazuje na to, że nie. Jeden z głównych wątków serialu – pomyłkowe zapłodnienie głównej bohaterki w gabinecie ginekologicznym byłby do zaakceptowania, ale pod pewnymi warunkami. Inseminacja zamiast cytologii jest pomysłem dość absurdalnym, dlatego po serialu można było spodziewać się sporej dawki poczucia humoru i kolejnych niedorzeczności, które podane w odpowiedni sposób tworzyłyby lekką, zabawną i zupełnie oderwaną od rzeczywistości fabułę. Niestety wątek przypadkowego zapłodnienia został potraktowany ze śmiertelną powagą. Nieszczęście dziewczyny, której ciąża zrujnowała życiowe plany ciągnie się tak, że stało się to po prostu nudne. No i nie uniknęliśmy banalnego potraktowania tematu aborcji. Wprawdzie zapłakana bohaterka nie wybiegła z gabinetu ginekologicznego, do którego udała się „po godzinach pracy”, ale odbyła ze swoją przyjaciółką rozmowę w stylu: „A czy myślałaś o…?”, „Myślałam o tym. Ale przecież dziecko nie jest niczemu winne”. To, że zamiast wypowiedzenia takich słów jak „gej”, „lesbijka”, „aborcja”, czy „seks” aktor znacząco zawiesza głos to raczej zarzut do większości polskich serialowych produkcji, nie tylko do „Majki”. Ale w tym przypadku niezrozumiałe jest pomieszanie serialu lekkiego i przyjemnego z niezwykle poważnym ujęciem fabuły. Efekt? Ckliwa telenowela. Przypomnijmy sobie, jak było z „Brzydulą”. Ula Cieplak także przez większość odcinków cierpiała katusze z powodu swojej nieszczęśliwej miłości do Marka Dobrzańskiego. Tyle tylko, że już sama aparycja tej postaci czyniła ją zabawną, a fabułę doskonale uzupełniały mocno przerysowane i przezabawne postacie: Violetta Kubasińska i projektant Pshemko. W efekcie było lekko, czasem wzruszająco, ale zawsze z humorem. W „Majce” zupełnie brakuje poczucia humoru, jest tylko niedorzeczna historia przedstawiona ze śmiertelną powagą. Tak samo „BrzydUla”, jak i „Majka” są oparte na południowoamerykańskich telenowelach. Różnica jednak jest taka, że „BrzydUla” raczej przypomina bardzo udaną amerykańską „Ugly Betty” (choć wcale nie jest jej kopią) i jest tylko luźno i żartobliwie związana z formułą telenoweli. Tymczasem „Majka” po prostu jest ckliwą telenowelą. I kto by pomyślał, że TVN krótko po wyśmianiu podobnych produkcji w „Grzesznych i bogatych” zafunduje nam coś takiego?

Reklama