"Po brexicie Bruksela zastanawia się, czy wysoki udział brytyjskich produkcji w kwotach dla europejskich dzieł w telewizji i na platformach streamingowych jest nadal uzasadniony" - informuje gazeta.

Zgodnie z unijną dyrektywą o audiowizualnych usługach medialnych, europejskie produkcje muszą stanowić większość czasu antenowego w kanałach telewizyjnych i co najmniej 30 proc. na platformach takich jak Netflix czy Amazon. Brytyjskie hity, takie jak "The Crown" czy "Downton Abbey", są również uwzględnione w europejskim kontyngencie. Dzieje się tak dlatego, że nawet jeśli po brexicie Wielka Brytania jest dla UE krajem trzecim, to treści audiowizualne z Wysp nadal są uznawane za "utwory europejskie" na mocy dyrektywy UE.

Reklama

Powodem włączenia brytyjskich produkcji filmowych do kontyngentu europejskiego jest to, że choć Wielka Brytania nie jest już częścią UE, to należy do Rady Europy - organizacji, do której oprócz krajów unijnych należą takie państwa jak Bośnia i Hercegowina czy Ukraina. Wielka Brytania nadal popiera również porozumienie Rady Europy z 1989 roku w sprawie telewizji transgranicznej.

Sytuacja nie podoba się w wielu państwach UE

Udział Wielkiej Brytanii w telewizji transgranicznej w Europie leży w interesie gospodarczym tego państwa, ponieważ UE jest drugim po USA najważniejszym rynkiem dla brytyjskich produkcji filmowych. Ta sytuacja nie wszędzie w UE spotyka się z aprobatą. Dokument roboczy portugalskiej prezydencji UE, do którego dotarł "Tagesspiegel", ostrzega przed "nieproporcjonalnym udziałem treści z Wielkiej Brytanii w europejskiej kwocie dla usług wideo na żądanie".

Dokument, który został przedstawiony na spotkaniu ambasadorów 27 państw UE 8 czerwca "odnosił się do danych Obserwatorium Audiowizualnego Rady Europy, z których wynika, że połowa produkcji telewizyjnych dostępnych w serwisach streamingowych pochodzi z Wielkiej Brytanii" - pisze niemiecki dziennik. Według dokumentu prezydencji UE może to zagrozić "różnorodności kulturowej" zapisanej w dyrektywie UE o audiowizualnych usługach medialnych.

Reklama

"Wątpliwe jest, czy wśród państw członkowskich UE uda się znaleźć większość, która ponownie oceni udział Wielkiej Brytanii w europejskich produkcjach filmowych. Jednak po brexicie, szczególnie przedstawiciele Francji mobilizują się w Brukseli, by zepchnąć brytyjską obecność w mediach" - pisze gazeta.

Plan działania przedstawiony przez Komisję Europejską w grudniu 2020 roku mógłby do tego posłużyć. Bruksela chce pomóc mediom w całej UE stanąć na nogi pod względem ekonomicznym po pandemii Covid-19. Ostatnio francuska europosłanka Laurence Farreng wprowadziła poprawkę do tego planu. Zaproponowała w niej ponowną pracę nad definicją "utworów europejskich".

"Z francuskiego punktu widzenia, redefinicja +utworów europejskich+ może mieć jeden główny wydźwięk: na niekorzyść produkcji brytyjskich, które do tej pory w tym sektorze nadal należały do Europy" - zauważa "Tagesspiegel".