Kogo grasz w serialu i jaką rolę odgrywa w tragedii twoja bohaterka?

Emily Watson: Gram Ulanę Chomiuk, postać, która jest zlepkiem różnych prawdziwych osób - fizyków jądrowych. Ulana pracuje w Białoruskim Instytucie Energii Nuklearnej, który znajduje się daleko od miejsca katastrofy, ale kiedy zostają przekroczone poziomy alarmowe, domyśla się skąd pochodzi skażenie. Jest bardzo inteligentna, wytrwała i szybko orientuje się, że sposób, w jaki strażacy prowadzą akcję ratowniczą może doprowadzić do kolejnej eksplozji. Jedzie do Czarnobyla, przedstawia swoje argumenty i zostaje członkiem głównego zespołu. Bohater, którego gra Jared Harris prosi ją, żeby dotarła do prawdy. Sprawy przybierają zły obrót, kiedy Ulana znajduje utajnione dokumenty, z których jasno wynika, że reaktor został wadliwie zaprojektowany.

Reklama

Scenarzysta Craig Mazin pisał scenariusz z myślą o tobie w roli Ulany…

Reklama

Bardzo mi to pochlebiło. Podejrzewam, że jest jedną z wielu osób, które uwierzyły, że mam równie błyskotliwy intelekt, jak grane przeze mnie bohaterki [śmiech]. Zagranie postaci, która nie boi się podjąć ryzyka w opresyjnym systemie i wbrew zakazom nie boi się mówić prawdy było ogromnym wyzwaniem. Craig Mazin stworzył bardzo wiarygodny i mocny w odbiorze scenariusz.

Czy długo przygotowywałaś się do roli?

Przeczytałam historię Białorusi i uświadomiłam sobie, że w XX wieku było to prawdopodobnie najbardziej niebezpiecznie miejsce do życia na Ziemi. Przed rozpoczęciem zdjęć Johan Renck poprosił wszystkich o obejrzenie pewnego filmu, który później stał się naszym punktem odniesienia. "Idź i patrz" to radziecki dramat z lat 80., który opowiada o brutalnej pacyfikacji białoruskiej wsi przez niemiecki oddział. Jako dziecko moja bohaterka żyła w czasach nieludzkiego bestialstwa, które prowadziło do niewyobrażalnej traumy. Żeby przeżyć coś takiego trzeba być niezwykle twardym.

Reklama

Jak układała się twoja współpraca z Jaredem Harrisem i Stellanem Skarsgardem?

Stellan Skarsgard i ja zagraliśmy w dramacie "Przełamując fale", który był nie tylko moim filmowym debiutem, ale też bardzo mocnym doświadczeniem. Dał mi wtedy kilka niezwykle cennych rad, których cały czas się trzymam. Podczas pierwszych ujęć czułam się trochę spięta, bo pracowaliśmy wcześniej nad bardzo intensywnym emocjonalnie filmem, ale później zachowywaliśmy się jak para starych przyjaciół. Od razu złapałam kontakt z Jaredem Harrisem. Pierwszy raz spotkaliśmy się rano w hotelu. Ja miałam być wtedy na próbie, ale zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się i jakoś tak wyszło, że oboje bardzo się spóźniliśmy. Jest bardzo wymagający w stosunku do siebie i nigdy nie odpuszcza.

Jak pracowało ci się z reżyserem Johanem Renckiem?

Jest bardzo skandynawski, co bardzo mi się podoba. Ma niespożyte zasoby energii, jest też bardzo przystępną osobą, ma czas dla wszystkich, jest zawsze nastawiony na tak i wie dokładnie, czego chce. Podejmuje ryzyko i przedstawia różne aspekty historii w ciekawy, ale klarowny sposób. Często kończyliśmy pracę na planie przed czasem, bo Johan doskonale wiedział, jak i co chce nakręcić. Praca z nim była czystą przyjemnością.

Czy jest to serial historyczny, a może produkcja, która dotyka aktualnych dzisiaj tematów?

To historia o dochodzeniu do prawdy, istocie energii i sposobie, w jaki ją kontrolujemy. Mam wrażenie, że to bardzo aktualne tematy, bo jesteśmy świadkami, jak historia zatacza koło. Uważam, że nasz serial ma mocny wymiar polityczny i jest bardzo na czasie.

Trwa ładowanie wpisu