"The End of…" to serial wyprodukowany przez wytwórnie Clerkenwell Films oraz Dominic Buchanan Productions dla brytyjskiego Channell 4 Television. Powstał na bazie krótkometrażówki, która miała być następnie pełnimetrażowym filmem fabularnym. Problemy z dopięciem budżetu zablokowały projekt, który powędrował na półkę. Materiał odkurzono po latach, a na jego podstawie powstało osiem 20-minutowych odcinków. Zwięzły format jest wielkim atutem produkcji, która wręcz kipi od formalnie i wizualnie wartościowej treści.

Reklama

"The End of…" to popkulturowy koktajl. Jest to bardzo eklektyczny twór – historia inicjacyjna, buddy movie, love story i poruszający dramat w jednym, skąpane w niezwykle wysmakowanych kadrach i różnorodnym soundtracku, które idealnie obrazują emocje bohaterów i regulują tempo serialowej narracji. Produkcja łączy w sobie cierpki, czarny brytyjski humor i głęboką socjologiczną obserwację. Pod względem humoru i konstrukcji filmowego świata serial jest bliskim echem twórczości Wesa Andersona. „Gęsty”, dynamiczny montaż i dopracowane w każdym detalu zdjęcia przywołują natomiast skojarzenia z wideoklipowym stylem Xaviera Dolana.

Serial opowiada historię dwójki 17-latków; Jamesa (w tej roli znany m. in. z serialu Black Mirror Alex Lawther) oraz Alyssy (granej przez Jessicę Barden, która wcześniej wystąpiła m. in. w "Lobsterze" Yorgosa Lanthimosa oraz "Z dala od zgiełku" Thomasa Vinterberga). On jest aspołecznym i silnie zahamowanym emocjonalnie dziwakiem, ona odrzuconą i ekscentryczną buntowniczką. Chociaż grający główne role aktorzy znajdują się w wieku zdecydowanie po 20-tce, delikatna aparycja pozwala im wiarygodnie odegrać role nastolatków. Fabularną osią serialu jest podróż młodej pary. James i Alyssa uciekają z domów i rozpoczynają pełną przygód i dziwnych spotkań eskapadę, która jest metaforą przyśpieszonego procesu dojrzewania. Świat w który wkraczają, jest dziwny i nieprzyjazny. Pierwsza z napotkanych przez nich osób jest pedofilem, druga seryjnym mordercą. James i Alyssa nie rozumieją zasad rządzących dziwną rzeczywistością, nieustannie łamią społeczne konwenanse i balansują na cienkiej linii pomiędzy ekscentrycznością a przestępstwem. W końcu dochodzą do granicy, po której przekroczeniu powrót do dziecięcej niewinności nie będzie już możliwy…

Netflix / Courtesy of Netflix
Reklama

Serial "The End of…" to propozycja na wskroś oryginalna stylistycznie. Twórcy prezentują swój artystyczny charakter pisma już w jej pierwszych minutach. Klimat serialu opiera się przede wszystkim na zdjęciach, montażu i muzyce. Kadry są przemyślane i poetyckie, a niemal każdy z nich mógłby być pokazywany w galeriach fotografii. Szybkie zbitki montażowe oddają chaotyczną dziecięcą perspektywę bohaterów. W serialu często występuje tzw. montaż atrakcji, czyli wzmocnienie znaczenia jednego obrazu przez umieszczenie go w sąsiedztwie innego obrazu, niekoniecznie odnoszącego się do niego (jak w zbitkach króciutkich ujęć makabrycznych wyobrażeń Jamesa o zbrodniach kontrastujących z ekranowymi wydarzeniami). Wybór utworów do soundtracku jest pozornie przypadkowy, jednak znaczenie słów poszczególnych kawałków jest subtelnym uzupełnieniem albo ironicznym komentarzem do poszczególnych scen.

Chociaż serial ma postmodernistyczny charakter i nic nie jest tu do końca na poważnie, pod powierzchnią beztroskiej opowieści kryje się głęboka krytyka zdegenerowanego brytyjskiego społeczeństwa. Dysfunkcyjne rodziny, płytkie relacje, sztuczność zachowań klasy średniej, przemoc i patologiczne instytucje. Jednak serial ma niejednoznaczną wymowę – wspomniana społeczna degrengolada jest bowiem oblana surrealistyczną poetyką. Przyjaźń i miłość bohaterów powoli dojrzewają wraz z ich wewnętrzną przemianą i pokazują, że nawet w tym tunelu jest na końcu światełko. Serial łączy dialogowa klamra: „Właśnie skończyłem 18 lat. I chyba już rozumiem, jak ważni są dla siebie ludzie” – mówi James. Serialowa gorycz, która przepełnia ostatni odcinek jeszcze chyba nigdy nie była tak słodka.

Reklama