Zaprzyjaźniła się pani z postacią Aldony już na dobre?

Jak najbardziej. Kocham Aldonę od momentu, w którym dostałam tę rolę. Muszę też przyznać, że słyszę i dostaję na Facebooku czy Instagramie coraz więcej pochlebnych opinii na swój temat.

Reklama

Przestała się pani przejmować hejtem, który po emisji pierwszych odcinków był dosyć spory?

Ja się tym w ogóle nie przejmowałam. To bardziej ludzie przejęli się pojawieniem się takiej fajnej aktorki w serialu.

Żaden komentarz pani nie zirytował?

Reklama

Nie czytam komentarzy w internecie.

Na kilka z nich pani jednak odpowiedziała.

To było bardziej po to, żeby pokazać charakter i siebie. Oczywiście osiągnęłam swój cel, bo wzbudziłam jeszcze większe zainteresowanie. Jest bardzo dużo zamieszania wokół mnie, a to jest mile widziane. Wiadomo, że lepiej jak mówią, niż nie mówią wcale.

Reklama

A jak wyglądały pani przygotowania do tej roli?

Najwięcej dały mi scenariusze, zaglądałam też m.in. do kronik Jana Długosza. Ale trzeba pamiętać, że w serialu jest również wiele postaci fikcyjnych. Myślę, że klimatu nie da się poczuć na bazie podręczników czy samych informacji historycznych. Dopiero jak weszłam w stroje, w całą tę otoczkę, na halę zdjęciową, to poczułam, jak bym była w średniowieczu.

Kto pomagał pani w tej pracy?

Myślę, że istotną osobą jest reżyser, a jest ich na planie trzech – Wojtek Pacyna, Jacek Sołtysiak i Jerzy Krysiak. Z Wojtkiem miałam przygotowania do roli. Dawał mi najwięcej uwag. Mieliśmy próby jazdy konnej, naukę tańca średniowiecznego, konsultacje z języka litewskiego.

Jak długo trwał ten proces?

Kilka miesięcy. Ostatnich kilka tygodni było bardzo intensywnych. O tym, że dostałam tę rolę, dowiedziałam się w dosyć istotne polskie święto i nie było to Boże Narodzenie (śmiech).

Ilona Łepkowska prosiła, aby dać wam szansę i czas.

Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Rzeczywiście, z każdym odcinkiem coraz bardziej się rozwijamy. To nie jest serial stricte o historii, ale telenowela historyczna, która rządzi się swoimi prawami. Emocje, intrygi – tego jest wiele. Podobnie jak wątków. Nie tylko królewskich, jak Aldona i Kazimierz, ale też są w tym serialu wątki plebejskie. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Bazujemy na emocjach widzów, chcemy poruszać ich serca, staramy się robić to tak, aby chcieli dalej oglądać ten serial.

Media rozpisywały się, że między panią a grającą Królową Jadwigę Haliną Łabonarską jest konflikt.

Też o tym słyszałam (śmiech). To są media, które robią szum dla szumu. Pani Halina jest, według mnie i nie tylko mnie, bardzo doświadczoną aktorką, która ma ogromną klasę. Nie wyobrażam sobie, żebym nie słuchała jej uwag. Ale bardziej nie wyobrażam sobie, żeby pani Halina dawała mi uwagi, bo od tego jest reżyser, a nie aktorka. Pani Halina również zdaje sobie sprawę z tego, że nie do końca jest to jej rola, ale były sytuacje, gdy udzielała mi rad. Ma synów, więc z doświadczenia wie, jak to jest mieć dzieci, jak porusza się kobieta, która jest w ciąży. Ja jeszcze nie wiem, więc pomagała mi właśnie w takich kwestiach jak ruch sceniczny.

Czuje się pani rzucona na głęboką wodę?

To się okaże. Ta rola otworzyła mi fajną drogę do pracy przed kamerą, ale nie wydaje mi się, żeby to był skok na głęboką wodę. Raczej spełnianie swoich marzeń i kreowanie czegoś, co jest przeze mnie zamierzone.