Zapytana o traktowanie przez profesorów w czasie egzaminów wstępnych na uczelnię Helena Englert odpowiedziała, że na tym etapie nie było żadnego faworyzowania.
"Czułam, że było bardzo neutralnie. Nie mogłam wyczytać nic. Było tak, jak powinno być", powiedziała.
Przyznała jednak, że w czasie nauki miała miejsce pewna sytuacja, w której wykładowcy poszli jej na rękę. Chodziło o to, aby Helena nie trafiła do grupy, w której zajęcia prowadził jej tata.
"Rozmawiałam na ten temat z władzami szkoły i doszliśmy do porozumienia. Chodziło o to, że mój tata uczy na trzecim roku i jedną grupę uczył mój tata, a drugą grupę uczyła Agata Kulesza. Była po prostu zgoda na to, że ja nie będę w grupie, którą uczy mój tata. Ja się na to zgodziłam, władze szkoły się na to zgodziły. To chodziło o to, żeby nikogo nie stawiać w niekomfortowej sytuacji. Żeby moi koledzy z grupy mogli normalnie czerpać wiedzę od profesora, nie myśląc o tym, że mają na sali jego córkę. To byłoby niesprawiedliwe".
Doceniacie to myślenie i działanie?