Bachleda-Curuś i Farrell poznali się na planie filmu "Odine". Pomiędzy piękną Polką i przystojnym Irlandczykiem błyskawicznie zaiskrzyło, a ich płomienny romans błyskawicznie zaowocował ciążą. Relacja z Alicją, podobnie jak wszystkie poprzednie związki Colina, nie przetrwała zbyt długo, ale aktorów już zawsze łączyć będzie wspólny syn Henryk.
Alicja Bachleda-Curuś w wywiadzie dla portalu Anny Lewandowskiej Baby By Ann, dała się namówić na wypowiedź na temat ojca swojego dziecka. Okazuje się, że aktorka bardzo pozytywnie ocenia jego zaangażowanie w wychowanie syna:
Staramy się za dużo nie zdradzać nawzajem o sobie, ale mogę się o nim wypowiadać wyłącznie pozytywnie. Mimo że często jest w rozjazdach, stara się być obecny w życiu Henia jak nie fizycznie, to wirtualnie - odpowiedziała bez zawahania dumna mama 11-latka.
Aktorka zdradziła, że również jej rozstanie z Colinem było pokojowe, a Henio nie odczuł tego boleśnie:
On był malutki. A nam udało się rozstać w przyjaźni, więc te nasze kontakty były bardzo pozytywne i radosne. Teraz jak z nim rozmawiam, to widzi same pozytywy w tym, że ma dwa domy, dwa sety prezentów na święta, na urodziny. Taki spryciarz. Staraliśmy się nigdy nie dać Heniowi odczuć, że czegoś mu brakuje. Wypełnialiśmy tę potencjalną lukę dużą dawką miłości i atencji, uwagi
Alicja, która od niedawna jest zaręczona ze swoim obecnym partnerem odniosła się także do ewentualnych planów związanych z kolejną ciążą:
Henio się nie domaga [młodszego rodzeństwa], a ja nie czuję tego, co kobiety czasem czują po pierwszym dziecku: że brakuje im okresu niemowlęcia i chcą znowu mieć malutkie dzieciątko. A z drugiej strony jestem otwarta na tę myśl, bo posiadanie dużej rodziny jest wspaniałe, posiadanie rodzeństwa jest wspaniałe. No i fajnie mieć swój klan, żeby przekazać dalej wartości, których się nauczyliśmy, żeby to wszystko miało kontynuację. Więc, kto wie? Być może? - zdradziła.