Założycielka domu mody La Mania skończyła niedawno 50 lat i jak zapewnia, jest aktualnie w jednym z najlepszych momentów swojego życia. Czuje się spełniona zawodowo i wciąż ma pomysły na nowe projekty, jej życie prywatne zaś kwitnie za sprawą Rinke Rooyensa, z którym od roku tworzy udany związek.

Reklama

W najnowszym wywiadzie udzielonym magazynowi "Viva!" Joanna Przetakiewicz zdradziła, że jej obecny ukochany ma wiele wspólnego z Janem Kulczykiem, z którym przez kilka lat była w związku. Okazuje się, że obaj mężczyźni prawili jej nawet podobne komplementy:

Owszem Jan kochał sztukę, operę, architekturę. Był biznesmenem artystą, a Rinke jest artystą biznesmenem. Jan, kiedy się poznaliśmy, powiedział mi, że przypominam mu Wenus, którą widział na obrazie w Galerii Uffizi we Florencji. A Rinke napisał mi na początku znajomości, że jestem jego Wonder Woman, dziewczyną z filmowego plakatu. Te pierwsze komplementy były bardzo podobne i to był dla mnie znak. Jan mocno stąpał po ziemi i Rinke, wbrew pozorom, też. Nie wyobrażam sobie życia u boku oderwanej od rzeczywistości, nieogarniętej gapy albo mężczyzny, który nie potrafi dbać o kobietę lub nie szanuje ludzi.

Reklama

Przetakiewicz zdradziła także, jak wyglądały początki jej znajomości z Rinke Rooyensem:

Reklama

Od rozstania z Janem nie miałam stałego partnera. Dwa razy wydawało mi się, że jestem zakochana, ale szybko mi przeszło. I mogę zapewnić wszystkie kobiety, że nieprawdą jest, że nie ma fajnych wolnych facetów po czterdziestce. Jest ich mnóstwo. A miłość dopadła mnie, jak to zwykle bywa, przypadkiem osiem lat temu. Rinke miał produkować pierwszy pokaz La Manii. Ostatecznie do tego nie doszło, ale pamiętam, że zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Cztery lata później mignął mi na Balu Dziennikarzy, gdzie świetnie bawiłam się ze swoim towarzystwem. Napisał mi później sms-a, że „nie widział nigdy takiej energii i temperamentu”. Odpisałam dość oficjalnie, byłam krótko po rozstaniu z Janem, nie miałam jeszcze miejsca ani w głowie, ani w sercu na nowe relacje. Trzy lata później zaprosiłam go na swoje 50. urodziny