Będąc gościem w programie Kuby Wojewódzkiego Maciej Stuhr stwierdził, że dojrzał do tego, że nie u wszystkich musi wzbudzać sympatię:

Od filmu "Pokłosie" zaczął się taki newralgiczny moment, kiedy nagle okazało się, że nie mam tylko przyjaciół na całym świecie. To był szok, bo to się stało w przeciągu paru dni dosłownie. Zrozumiałem, po tym, jak napisałem jeden, drugi post na Facebooku, który wywołał dyskusję, że znajduję taką perwersyjną przyjemność w tym, że nie będę całe życie grzeczniutkim chłopcem z sąsiedztwa. Uświadomiłem sobie, że nie muszą mnie wszyscy lubić.

Reklama

Stuhr stwierdził, że nie martwi go fakt, iż przez swoje zaangażowanie w politykę traci część fanów i naraża się na hejt:

Miałem taką rozmowę na premierze "Planety" z dwoma bardzo miłymi panami i oni pytali "panie Maćku po co to panu, niech pan gra, wie pan, ilu pan straci fanów?". Próbowałem im wytłumaczyć, że ja nie mogę inaczej, ja to czuję, robię to z pewnych pobudek, nawet bym je nazwał, z okazji stulecia niepodległości, patriotycznymi. Uważam, że czasami temu krajowi dzieje się krzywda. Wydaje mi się, że wykorzystująca swoją wątłą pozycję medialną, robię coś dużo bardziej istotnego niż chodzenie po czerwonych dywanach.

Reklama