Małgorzata Godlewska utrzymuje, że przed kilkoma laty próbowała dołączyć do swojego narzeczonego Michała, młodego lekarza, który wyemigrował do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia. Dzisiejszej celebrytce nie dane było jednak dołączyć do partnera.
- Już brałam swoją walizkę, byłam gotowa się z nim zobaczyć i ci Amerykanie mnie zatrzymali. Z żadnej przyczyny. Po prostu nie podobał im się mój wygląd, bo nie wiem w jakim celu mnie tak potraktowali, ale mnie zatrzymali. Powiedzieli, że mam oddać im wszystkie telefony, które posiadam (miałam dwa w tamtym momencie). Oddałam im je - wyznała Godlewska.
- Później zamknęli mnie jak jakąś więźniarkę, podejrzaną, bardzo źle potraktowali. Zabrali telefony, kazali się przebrać w jakieś więzienne ubrania, całą biżuterię mi pozabierali, wszystko co miałam na sobie. Zamknęli mnie w celi, gdzie na środku była toaleta i parę dziewczyn dookoła. Czekałam 20 godzin na lot do Polski, bo zabrano mi wizę do Stanów Zjednoczonych. Najgorsze w tym wszystkim, że oszukali mojego Michała, bo powiedzieli jemu, że go zdradzam - podsumowała.