Według pełnomocnika Damięckiego artykuł w obraźliwy sposób sugeruje, że aktor jest ambasadorem Władimira Putina, popierającym system sprawowania rządów w Rosji i łamanie praw człowieka przez rosyjski reżim.

Piotr Lisiewicz pisze w artykule, że polscy aktorzy, w tym Mateusz Damięcki, „zarabiają olbrzymie pieniądze w Rosji - kraju rządzonym przez ludobójcę, sprawcę śmierci setek tysięcy ludzi na Kaukazie, organizatora obozów koncentracyjnych, w których palono ludzi żywcem, w którego kraju mordowani są dziesiątkami niezależni od władzy dziennikarze”. Zdaniem autora tekstu dopiero po przyjeździe do Polski wymienieni aktorzy „stają się czołowymi obrońcami wolności”.

Reklama

- Nie zamierzam wchodzić w polemikę z Panem Lisiewiczem; byłoby to jałowe - komentuje sprawę dla Wirtualnej Polski Mateusz Damięcki. - Jego postawa potwierdza tezę, że wszystko jest kwestią interpretacji, wyjęcia z kontekstu i stworzenia warunków do manipulacji. Sprawę prowadzi mój prawnik i liczę na niezawisły i sprawiedliwy wyrok sądu - dodaje.

Reklama

Aktor domaga się wpłacenia 10 tys. zł na cel społeczny i wycofania nakładu miesięcznika ze sprzedaży.

Damięcki zdobył popularność w Rosji za sprawą głównej roli w serialu komediowym „Kak ja stał ruskim” („Jak zostałem Rosjaninem”), który od 10 stycznia będzie także emitowany w polskiej telewizji, na kanale Kino Polska.