Skompromitowany Mateusz Kijowski żalił się ostatnio, że nie może znaleźć pracy i być może wyemigruje za granicę. W efekcie siostra Krystyny Pawłowicz, Elżbieta, zainicjowała akcję zbiórki pieniędzy dla byłego lidera KOD.

Reklama

Szybko uzbierano 20 tysięcy złotych, pojawiło się też kilka - głównie żartobliwych - propozycji pracy, z których jednak Kijowski nie skorzystał.

Teraz pomocną dłoń wyciąga do opozycjonisty Jarosław „Masa” Sokołowski. - Kijowski to błazen - zaznacza były gangster w rozmowie z „Super Expressem”. Ale po chwili się reflektuje:

- Kijowski mógłby być u mnie gosposią. Jego praca polegałaby na czyszczeniu basenu, koszeniu trawnika, pielęgnowaniu ogrodu, a i w domu mógłby gotować i sprzątać. A w okresie świątecznym musiałby stać przy bramie ubrany na biało, marchewkę przykładać do nosa i witać mnie radośnie, kiedy wjeżdżam na posesję - ironizuje „Masa”.