- Byłem w klubie. Podszedłem do baru, żeby zamówić drinka. Wtedy pojawił się Spacey. Objął mnie i powiedział, abyśmy opuścili lokal razem. Potem złapał mnie za krocze i zaczął obmacywać, mówiąc: „Wyznaczam tu prawo własności” - wyznaje reżyser Tony Montana w wywiadzie dla magazynu „Radar”.

Reklama

- Wykręciłem mu kciuk tak, by mnie puścił. Zapłaciłem za drinka i poszedłem do toalety. Stanąłem w kolejce i tam znów mnie dopadł. Odepchnąłem go. Jeden z jego kumpli także stał w tej kolejce, więc rzuciłem do niego: „Chyba czas, byście odprowadzili kolegę do domu” - mówi Montana.

- Do tej pory opowiedziałem o tym jedynie mojemu terapeucie. Przez pół roku miałem traumę po tamtym wydarzeniu. Czułem się jak wykastrowany. Za każdym razem, kiedy szedłem do baru, sprawdzałem, czy nie ma tam Kevina i czy jestem bezpieczny - kończy reżyser.

Spaceya oskarża także brytyjski barman Daniel Beal, którego gwiazdor miał napastować w 2010 roku, kiedy Beal miał 19 lat.

Reklama

- Podszedł do mnie podczas przerwy na papierosa. Wyjął ze spodni penisa i pokazał mi go ze słowami: „Duży, co?”. Chciał, żebym go dotknął. Chciał mnie z nim „oswoić”. Wróciłem do środka, ale on poszedł za mną. Zaoferował mi zegarek. Myślałem, że żartuje, lecz on rzeczywiście zdjął z ręki zegarek IWC Portofino, wart 5 tysięcy funtów po czym wręczył mi go w miejsce mojego Casio za 20 funtów. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że to było coś w rodzaju łapówki za to, bym siedział cicho - opowiada barman w rozmowie z tabloidem „The Sun”.

Z kolei meksykański aktor Robert Cavazos opowiedział dziennikowi „Daily Mail” o doświadczeniach ze Spaceyem z czasów, kiedy ten był dyrektorem artystycznym londyńskiego teatru Old Vic w latach 2004-2015.

- Miałem kilka nieprzyjemnych sytuacji z Kevinem Spaceyem. Nie nazwałbym ich „atakami”, ale granica jest cienka. Może gdybym był kobietą, to łatwiej bym zachowanie Kevina tak właśnie zidentyfikował. Ponieważ jednak z jego strony nigdy nie było agresji ani żadnych akcji „wprost”, to po prostu uznałem, że ten gość już tak ma. Zresztą wielu z nas, aktorów z Old Vic, ma własną „historię z Kevinem Spaceyem”. To było tak powszechne, że wydawało się, że wystarczyło, że jesteś kolesiem przed trzydziestką, żeby on uznał, że ma prawo cię dotykać. To było tak częste, że stało się między obiektem kiepskiego żartu - mówi Cavazos.

- Nie zliczę, ile razy słyszałem od kolegów, że ich zapraszał, aby „porozmawiać o ich karierze”. Czekał na nich na scenie teatru, z szampanem, wśród bajecznej scenografii imitującej piknik. Potem te historie się różnią, w zależności od tego, jak z tym „piknikiem” było, niemniej schemat postępowania każdorazowo był podobny. Bardzo często widywało się też Spaceya w teatralnym barze, gdzie podrywał kolejnych facetów. Raz czy dwa tym kimś byłem ja. Mnie się udawało uwolnić od jego zaczepek, ale niektórzy byli zbyt skrępowani, by go powstrzymać - podsumowuje aktor.