Magdalena Frąckowiak w piątek opublikowała na Instagramie zdjęcie, na którym widać jej mocno posiniaczone ramię.
- Tak wygląda moja ręka trzeciego dnia po zdarzeniu z Panem z Jubiler 24 w Warszawie. Dzisiaj jest najgorzej. Siniak sprawia mi ogromny ból. Jak mężczyzna może zrobić coś takiego kobiecie. Nie boję się głośno o tym mówić i będę o tym mówić. Mam nadzieję, że uchroni to inne kobiety przed agresją i następnym razem ten Pan się zastanowi zanim podniesie rękę na kolejną kobietę. Nikt nie ma prawa naruszyć czyjejś nietykalności cielesnej. ZŁO TRZEBA PIĘTNOWAĆ! STOP PRZEMOCY! - napisała modelka.
Jednak w sobotę anonimowy informator napisał w komentarzu na Instagramie, że Frąckowiak sama sprowokowała sytuację swoim zachowaniem. Podobno modelka „gwiazdorzyła” i nagrywała bez pozwolenia wnętrze sklepu.
- Nic nie dzieje się bez powodu. Dlaczego nie napiszesz jak zachowywałaś się po wejściu do sklepu jubilera i w jaki sposób sprowokowałaś obsługę sklepu do wyproszenia cię ze sklepu i zamknięcia drzwi przed nosem? Obsługa sklepu nie pobiła cię tylko pomogła ci opuścić sklep i zamknęła drzwi. To co wydarzyło się z tobą poza lokalem to tylko i wyłącznie twoja wina, bo sama walnęłaś ręką o framugę drzwi i w sądzie można to spokojnie interpretować jako samookaleczenie albo niefortunny wypadek skoro na zakupy chodzi się w kapciach domowych na wysokich szpilkach - napisał rzekomy świadek zdarzenia.
- Ty nie masz na czole metki, że jesteś gwiazdą, modelką itp. i wymagasz priorytetowego traktowania wszędzie, gdzie się pojawisz. W takim sklepie jubilera jesteś jedną z wielu klientek albo jedną z wielu podglądaczy z konkurencji (...). Jeśli sama wparowałaś do sklepu jubilera i ostentacyjnie zaczęłaś nagrywać stoiska z biżuterią i wszystko co dzieje się w sklepie, to czego durna babo się spodziewałaś? Że obsługa zaprosi cię na kawę czy co? W sklepach szczególnie tych prywatnych jest zakaz robienia zdjęć i filmowania dlatego jak się nudzisz, rób sobie selfie w łóżku podczas seksu z młodszym o całe wieki przydupasem wtedy nie będziesz miała poobijanych łokci i partii ciała. Dodam, że jesteś wredną suką, której nie stać nawet na to, żeby uczciwie przedstawić od samego początku to zdarzenie, wtedy tych współczujących byłoby zdecydowanie mniej - dodał internauta.
Teraz jednak w rozmowie z portalem kobieta.wp.pl wersję wydarzeń Magdaleny Frąckowiak potwierdza recepcjonistka hotelu Sheraton.
- Tak, na pewno taka sytuacja miała miejsce w piątek. Byliśmy we dwoje na zmianie i rzeczywiście możemy potwierdzić to, co się wydarzyło - mówi jedna z pracownic hotelu.
- Niestety nie byłam świadkiem całego zajścia, bo pracowałam tutaj na recepcji. Nie widziałam, jak to wyglądało od początku, ale wiem o tym zdarzeniu, bo pani Magdalena Frąckowiak podchodziła do nas do recepcji i prosiła o interwencję. Ale wie pani, my wynajmujemy tylko powierzchnię tym osobom, więc hotel jako taki nie jest stroną w tym wszystkim - dodaje recepcjonistka.