W eseju na łamach „New York Timesa” Lupita Nyong’o opisuje dwa spotkania z Weinsteinem. Podczas pierwszego z nich producent miał poprosić aktorkę o masaż. Odmówiła. Innym razem, w czasie oficjalnego obiadu, zaproponował nagle, aby poszli na górę do prywatnego pokoju. „Powiedział, że jeśli chcę być aktorką, muszę być gotowa robić takie rzeczy”, zdradza gwiazda. Ponownie odmówiła, na co on miał zareagować: „Zatem skończyliśmy. Możesz odejść”.

Reklama

W 2014 roku Nyong’o otrzymała propozycję wystąpienia w filmie produkowanym przez The Weinstein Company. „Od razu wiedziałam, że nie przyjmę tej roli z tego prostego powodu, że to firma Weinsteina, ale mimo to nie czułabym się komfortowo, mówiąc o tym komukolwiek. Dlatego choć z miejsca odrzuciłam propozycję, zgodziłam się spotkać z Harveyem, który nie uznawał mojej odmowy. Warunkiem spotkania była jednak obecność mojego agenta”, pisze aktorka.

„Podczas spotkania Weinstein usilnie przekonywał mnie do przyjęcia roli. Kiedy powiedziałam, że zwyczajnie jej nie czuję, odparł, że specjalnie dla mnie powiększy tę rolę i mało tego - obsadzi mnie w kolejnym filmie w jeszcze większej roli, która uczyni ze mnie gwiazdę pierwszej wielkości”, kontynuuje Nyong’o. „Pod koniec spotkania byłam już tak zirytowana jego nieustępliwością, że po prostu uparcie milczałam. Harvey wreszcie zaakceptował moją postawę i oznajmił, że mimo to wciąż chce ze mną współpracować w przyszłości. - Dziękuję, mam nadzieję, że kiedyś się uda - skłamałam”, dodaje aktorka.

To było jej ostatnie osobiste spotkanie z Weinsteinem.

„Show-biznes jest skomplikowany, ponieważ intymność jest częścią naszego zawodu; jako aktorzy jesteśmy opłacani, aby robić bardzo intymne rzeczy w miejscach publicznych. Dlatego też ktoś może mieć odwagę zaprosić cię do swojego domu lub hotelu i oczekiwać, że się zjawisz. I dokładnie z tego powodu musimy stale zachowywać czujność i upewniać się, że ta nasza tzw. profesjonalna intymność nie jest nadużywana”, kontynuuje Nyong’o.

„Mam nadzieję, że znaleźliśmy się obecnie w kluczowym momencie, w którym solidarność kobiet oraz mężczyzn jako ich sprzymierzeńców uleczy sytuację na dobre. Mam nadzieję, że jesteśmy w stanie stworzyć wspólnotę, w której kobieta może otwarcie mówić o nadużyciach i nie doświadczyć kolejnego nadużycia z tytuły niewiary lub bycia wyśmianą. Bo przecież właśnie dlatego tak często milczymy - z obawy przed dwukrotnym cierpieniem - najpierw z powodu molestowania, następnie z powodu napiętnowania. I choć mogłyśmy czuć się bezradne w obliczu mocy Harveya Weinsteina, wierzę, że ten szalony i ohydny system umiera tu i teraz. Dość zmowy milczenia”, podsumowuje.