Anna Sobańda: Przed nami kolejna edycja "Top Model" z udziałem mężczyzn. Czy program zmienił się za sprawą męskich uczestników?

Reklama

Michał Piróg: Jest taka zabawna rzecz, że od momentu, w którym pojawili się chłopcy, dziewczyny nie tyją w programie. One kiedyś podjadały, a teraz, przez facetów panuje kult bycia fit. Chłopaki mają większe ciśnienie na ćwiczenia, mówią o jakiś odżywkach itd., a dziewczyny wchodzą w tę grę.

Dlaczego wcześniej dziewczyny tyły?

Ponieważ przychodziły do programu i zaskakiwało je to, że w trakcie sesji, kiedy trzeba czekać na swoją kolej, bo jesteś na przykład numerem 13, cały dzień siedzisz i podjadasz wszystko, co wpadnie ci w ręce. One same były zaskoczone i mówiły „nie wiem, jak to się stało, ale przytyłam 3 kilo”. Od momentu, kiedy w programie pojawili się chłopcy, którzy w każdym wolnym momencie robią brzuszki, czy pompki, przełożyło się to na dziewczyny.

Reklama

Wśród uczestniczek czasem pojawiają się takie, które nie chcą zostać modelkami, bardziej marzą bowiem o byciu celebrytkami. Czy faceci również miewają takie motywacje?

Programy telewizyjne służą młodym ludziom, bez względu na to, czy mają talent, czy też nie, do wypromowania siebie. Czy oni będą dalej pracowali w zawodzie? Mam nadzieję, że tak, ale to zależy od nich. W tej edycji, na grupę finałową 14 osób są ze 3 – 4 które przyszły do programu tylko po sławę. Odpowiedzią na twoje pytanie może być też poprzedni sezon. W finale mieliśmy trzy osoby, dwie z nich pracują w modelingu, a Radek Pestka, który wygrał, nie jest tym specjalnie zainteresowany. Może gdyby wszyscy chcieli jego, on łaskawie by się zgodził, ale to nie na tym polega, bo to ty musisz chcieć. Pozostała dwójka chce i pracuje w modelingu nie tylko na rynku polskim.

Jaki jest przepis na sukces w programie "Top Model"?

Reklama

Program "Top Model" wymaga cierpliwości, dobrego wyglądu i wymiarów. Inaczej jest w "You Can Dance", gdzie przychodzą ludzie z pasją i łatwiej jest określić, czy mają talent, czy też nie. Tutaj jest to mniej wymierne. Niby zwyczajna dziewczyna nagle staje przed obiektywem i okazuje się, że kamera ją kocha. Denerwuje mnie czasem strasznie, że oni są młodzi i nic nie robią, ale patrzę na efekt finalny i bywa, że jest znakomity. Nie zawsze więc na sukcesy w modelingu trzeba pracować.

W ten zawód wpisanych jest wiele wypadkowy, od których zależy kariera danej dziewczyny czy chłopaka. Jeśli nie znajdą dobrej agencji, jeżeli w tej agencji nie będą w nich wierzyli, to nic się nie wydarzy. To jest dziwny fach, bo jak można zrobić zawód z tego, jak się wygląda? Okazuje się, że można. Jest to też mocno sfochowany zawód. Wiele zależy na przykład od tego, którą nogą danego dnia wstanie twój agent. Bardzo chimeryczna profesja.

Czy zaskoczyła cię burza, jaką wywołał w mediach twój kolczyk w kształcie penisa ze skrzydłami?

Jest to bardzo przykre, że ludzie bardziej skupiają się na tym, że mam penisa w uchu, niż nad tym, że mamy największy dług jaki mieliśmy w historii istnienia Polski. Ludzie nie patrzą na to, że rząd kradnie, a patrzą na to, jakie noszę kolczyki.

Lubisz wsadzać kij w mrowisko?

Nie widzę nic złego w tym, że mam fajny kolczyk ze skrzydłami przyczepionymi do penisa. Kupiłem go głównie ze względu na te skrzydła, a penis jest moim zdaniem zabawny. Skąd więc ta afera? Można mieć nogę, rękę, a można mieć penisa ze skrzydłami. Byłem bardzo zdziwiony tym, jaka zrobił się z tego żenująca dyskusja.

Otwarcie mówisz o tym, że jesteś gejem i żydem, wszystko co robisz, budzi sensację

Myślę, że gdybym kradł tak, jak kradnie rząd, od razu byłbym na pierwszych stronach. Może powinienem zostać politykiem, w końcu ludzie zauważyliby, jak się w rządzie kradnie. (śmiech)

W jednym z ostatnich wywiadów powiedziałeś "chciałbym przeżyć jakiś czas całkowicie uwolniony od systemu"

To jest niesamowite i praktycznie nierealne. W systemie żyjemy tak długo, jak długo płacimy pieniędzmi, kupujemy, korzystamy z wszelkiego rodzaju usług. Chciałbym żyć poza systemem, bo wydaje mi się, że tylko wówczas możesz żyć własnym życiem, a nie projekcją, którą ktoś wymyślił za ciebie.

Wszystko co robimy jest projekcją. Cały czas realizujemy czyjś plan. Bycie poza systemem jest chyba największym ekskluzywnym wydarzeniem, jakie może nas spotkać w życiu. To największe bogactwo, jakie nas może spotkać.

Masz pomysł, jak to zrealizować?

Jest coraz mniej miejsc, w których można to zrobić. Są na przykład takie wyspy koło Argentyny, na których znajduję się stacje badawcze i nic więcej. Nie wiem tylko, czy zniósłbym te zimy (śmiech)
W tym roku planuję wyjazd do Kenii, Tanzanii, Mozambiku i Ugandy. Wszyscy mówią, że to niebezpieczne, ale przecież tak samo niebezpiecznie jest na skrzyżowaniu w Warszawie, kiedy przechodzisz na czerwonym świetle. Szukam miejsc, w których mogę być sobą.

Swój czas dzielisz między Polskę i Izrael. W którym z tych miejsc bardziej możesz być sobą?

Ostatnio zacząłem zdradzać Izrael na rzecz Australii. Nie byłem w Izraelu prawie rok, to bardzo długo jak na moją historię i powiązanie z tym państwem. Izrael uwielbiam, Polskę uwielbiam, dla mnie domem jest zarówno Warszawa, Tel Awiw, Sydney jak i Mombasa. Ja się czuję w tych wszystkich miejscach świetnie. Kocham też Indie, wszyscy mówią, że tam śmierdzi, ale mnie to nie przeszkadza, bo my mamy podobny smrodek u siebie.