Premiera filmu "Smoleńsk" ujawniła to, o czym wiedzieliśmy od dawna. Strona, która uczyniła z katastrofy swoją religię, zrobiła z niej odpustowy, żenujący i tani cyrk - zaczyna swój felieton opublikowany w o2.pl Karolina Korwin Piotrowska

Reklama

Dziennikarce nie podobało się to, że zaproszone na premierę aktorki wdzięczyły się do obiektywów na tle ścianki z napisem "Smoleńsk":

Gdy widzę te paniusie... Kiedy więc widzę jedną panią z nóżką wygiętą i druga panią z dekoltem przykrytym koroneczką oraz panią, która jest tubą propagandową nowej władzy, ubraną w mega drogą suknię Carolina Herrera (ach, ta słabość do wielkiej mody i równie wielkiej kasy jak widać dotyka wszystkich, nie tylko znienawidzony, lewacki i zepsuty do szpiku kości jedzeniem ośmiorniczek mainstream…), jak uśmiechnięte pozują na tle napisu „Smoleńsk”, to krew mnie zalewa.

Reklama

Internautom, którzy bronią premiery "Smoleńska" twierdząc, iż na filmie "Katyń" też była ścianka, na które pozowali aktorzy i aktorki, dziennikarka odpowiada, iż różnica polega na tym, że od zbrodni katyńskiej minęły lata i bliscy ofiar zdążyli pogodzić się z tragedią. Tymczasem katastrofa smoleńska wciąż jest żywa w sercach wielu Polaków, a rodziny ofiar nie miały czasu osuszyć łez po stracie najbliższych.

Karolina Korwin Piotrowska ma także wątpliwości co do tego, czy na film "Smoleńsk" powinno się wysyłać uczniów polskich szkół:

Jedno jest pewne, Najjaśniejszy Naczelnik uznał, że film mówi prawdę. Filmowi patronuje prezydent, co prawda na premierze bez żony, co media od razu zauważyły (taki uboczny efekt publicznego salonowego lansu, niestety…), a minister edukacji zasugerowała, że młodzież powinna go obejrzeć, czyli wycieczki szkolne zrobią filmowi sporą frekwencję. Młodzież ten film zobaczy i pamiętajmy o jednym, co jakoś ucieka w dyskusji o tym, jak jedna pani z drugą panią żenująco się zachowały na ściance. Pamiętajmy o tym, że ta młodzież, która wyjdzie z kina po seansie „Smoleńska”, wyjdzie z jakąś wersją tej smutnej i tragicznej historii, pewnie sugestywną albo w jedną albo w drugą stronę. To będzie historia, jaką zapamiętają.

Zgadzacie się z opinią dziennikarki?

Reklama