Weronika Rosati wiele wysiłki i energii wkłada w swój hollywoodzki sen, dzięki czemu ma już na swoim kocie role u boku takich sław kina, jak Al Pacino, Robert De Niro czy Nicolas Cage. Aktorka w wywiadzie dla magazynu "Viva!" zapewnia jednak, że od kariery wciąż ważniejsza jest dla niej rodzina. Mimo tak oderwanego od rzeczywistości zawodu, nie zapomina też o zwyczajnych obowiązkach:

Reklama

Wolę być szczęśliwa, niż robić karierę, ale praca jest mi do życia niezbędna. Kariera to jedna rzecz, praca – druga. Uwielbiam być wśród ludzi, którzy kochają robić filmy. Uwielbiam szczególnie moment tuż przed włączeniem kamery, kiedy rośnie stres, adrenalina, czuć ten twórczy dreszcze przed słowem „akcja” i te chwile po, kiedy jestem w totalnie innym świecie mojej bohaterki. A potem jest stop i wracam do problemu, czy zrobiłam dzisiaj zakupy, żebyśmy mieli co zjeść na kolację. Często wracam z planu bardzo późno i myślę na przykład: Cholera jasna, zapomniałam zadzwonić do weterynarza albo do jakiegoś urzędu… Dopada mnie taka przyziemna rzeczywistość i ja ją uwielbiam, tę codzienność. Myślę, że po raz pierwszy w życiu stworzyłam świat, w którym otaczają mnie ludzie, co do których nie mam wątpliwości, że chcę, żeby tu byli.

Zapytana zaś o to, czy za swój dom uważa bardziej Polskę, czy Stany Zjednoczone, Weronika odparła, że najlepiej czuje się w ojczyźnie:

Zawsze miałam tu swoje miejsce, przyjaciół, rodziców. I zawsze byłam gotowa tu pracować. Teraz moje życie ułożyło się tak, że nie jestem w rozjazdach, nie jestem jedną nogą tu, drugą nogą tam. Jestem zdecydowanie tu. Wynika to z tego, że mój dom jest tam, gdzie jesteśmy my.