Anna Sobańda: W 9. edycji "You Can Dance" pojawiają się tancerze o korzeniach włoskich, tunezyjskich, ukraińskich, a nawet japońskich. Bardzo multikulturowo zrobiło się w programie.

Reklama

Michał Piróg: To nie jest kwestia naszego wyboru, tego że chcieliśmy mieć bardziej multikulturową edycję. Po prostu zgłosili się do nas mieszkańcy Polski. Oni wybrali ten kraj, zauważyli w Polsce coś, co ich urzekło. Nasz kraj dał im możliwości rozwoju. Oczywiście za każdym z nich stoją inne motywacje. Ania Dowganowska uciekła ze swojej ojczystej Ukrainy przed wojną, która tam wciąż trwa. Ona marzy zaś, by żyć w bezpiecznym kraju i pomóc swojej rodzinie. Neder Hasnaoui zaś przyjechał tu z miłości. Rzucił swój kraj dla ukochanej żony. Powody ich przyjazdu są więc różne, ale dla mnie, to są Polacy. Jeśli zdecydowali się tu mieszkać, wybrali ten kraj jako swój, to są Polakami. Nie widzę więc tutaj żadnej multikulturowości. (śmiech)

Oni przyjechali do Polski, czują się tu dobrze, ale ty coraz częściej stąd uciekasz. Czy planujesz wyemigrować na stałe?

Latem kocham Polskę, a zimą Izrael. Teraz jednak Izrael jest zdradzany na rzecz Australii, w której zakochałem się totalnie. Ja jednak nie mam potrzeby emigracji. Mam za to notoryczną potrzebę zmian, więc zamiast emigrować, po prostu często gdzieś wyjeżdżam. Czuję się jak w domu zarówno w Australii, Izraelu jak i we Francji. Ostatnio polubiłem nawet Londyn. Nie chciałbym ograniczać się tylko do jednego miejsca i wąskiego grona ludzi. Jestem głodny świata. Chcę poznawać nawet te rzeczy, których się boimy, chcę zrozumieć, dlaczego budzą nasz lęk. Często po bliższym poznaniu okazuje się, że ten lęk był nieuzasadniony. Uważam, że wszędzie można znaleźć piękne rzeczy, które nas wzbogacają.

Reklama

Jak z tą ciekawością świata i otwartością na inne kultury odnajdujesz się w obecnej Polsce, która znów zaczyna się zamykać i wrogo nastrajać wobec "obcych"?

Polska zamyka się politycznie, zamyka się także część ludzi. Wierzę jednak, że nie da się zabrać wolności, którą sami wywalczyliśmy i której posmakowaliśmy. Nawet, jeśli podzielimy się w narodzie i będziemy się niepotrzebnie kłócić. Nie da się zabrać dwóch rzeczy – miłości i poczucia wolności. Dlatego bardzo mi przykro drodzy politycy, ale tej walki nie wygracie.

Społeczeństwo się jednak radykalizuje, co widać choćby w rosnącej popularności, zwłaszcza wśród młodych ludzi, takich organizacji, jak ONR.

Ja chciałbym przestrzec polskich obywateli – nie bagatelizujmy takich organizacji, miejmy oczy szeroko otwarte, bo historia lubi się powtarzać, a milczenie jest przyzwoleniem na działania, które mogą być niebezpieczne w przyszłości. Mam nadzieję, że nie popełnimy tego błędu i nie staniemy się areną bardzo złych rzeczy, które już kiedyś miały miejsce na terenie Europy. Musimy być czujni.

Reklama