Tomasz Lis puszczał mimo uszu wiele krytycznych słów, jakie dotychczas kierował pod jego adresem Mariusz Max Kolonko. Zareagował dopiero wówczas, gdy publicysta doniósł na niego do jego przełożonych. Chodzi o sytuację, którą Kolonko opisał w jednym ze swoich filmów emitowanych na Youtube:
Redaktor naczelny polskiej edycji tygodnika "Newsweek" należącego do koncernu medialnego Ringier Axel Springer Polska wziął czynny udział w manifestacji antyrządowej. Wystąpił tam z przemówieniem, w którym zachęcał do skandowania antyrządowych haseł. Moja ocena jest taka, nie ma czegoś takiego, jak prywatny rachunek managera firmy. Wszystko idzie na rachunek firmy, ponieważ to firma płaci managerowi. Nie znam jednak żadnego innego przypadku na świecie, żeby naczelny redaktor międzynarodowo uznawanego tygodnika wrzeszczał hasła antyrządowe.
Max Kolonko postanowił zająć się sprawą wystąpień Tomasza Lisa i wystosował oficjalne zapytanie do szefa koncernu Ringier Axel Springer z siedzibą w Zurichu. Kolonko pyta prezesa, czy opina wyrażona przez Tomasza Lisa podczas marszu KOD jest (dziennikarz nazwał rząd "złodziejami demokracji") jest zgodna z opinią całego wydawnictwa. Drugie pytanie dotyczy tego, czy czynny udział redaktora naczelnego polskiego "Newsweeka" w manifestacji antyrządowej jest w zgodzie ze standardami etyki dziennikarskiej promowanymi przez wydawnictwo.
Kolonko opublikował swój list na portalu społecznościowym i jak twierdzi, zrobiła się z tego sprawa międzynarodowa. Tomasz Lis na te zarzuty odpowiedział na Twitterze:
Biedny Kolonko, kiedyś pisał donosy na ambasadora w USA i kolegów, teraz donosi na mnie w mojej firmie. Zabawne. Towarzysz Kolonko znowu, jak zawsze, dostał w nos. Mam pełne poparcie firmy. Kapuj Kolonko dalej :)