Gessler napisała, że choć uważa, iż ludzie potrzebujący pomocy powinni ją otrzymać, to ma wątpliwości co do tego, czy polski rząd będzie w stanie taką pomoc imigrantom zapewnić:
Dla wrażliwego, świadomego człowieka nie istnieje dylemat pomagać czy nie pomagać. To oczywiste, że ludziom w potrzebie każdy z nas udzieli takiej pomocy, jakiej tylko może. Szczególnie tym, którym los nie oszczędził tragedii tak potwornych, że trudno nam je sobie wyobrazić. Zastanawiam się tylko w jaki sposób nasze elity polityczne i kościelne wytłumaczą swoim poddanym, że w obliczu bezrobocia, biedy, a nierzadko głodu, obecnych wciąż w wielu miejscach w Polsce, chcemy systemowo pomóc nie tym, którzy na tę pomoc czekają od lat, a tym, którzy przed chwilą o tę pomoc poprosili. Zachodzę w głowę jak kraj, który w najprostszych sprawach nie potrafi pomóc własnym obywatelom, twierdzi, że umie pomóc innym. Czy pomoc cudzoziemcom jest prostsza?
Magda Gessler obawia się także tego, jak wywodzący się z innego kręgu kulturowego imigranci, zostaną przyjęci przez Polaków. Zdaniem restauratorki bowiem, nasze społeczeństwo ma problem z akceptowaniem odmienności:
Z niepokojem myślę o polskim rasizmie, o polskiej ksenofobii, która nie znosi żadnego odcienia skóry poza swoim własnym. Obawiam się tego jak Polacy przyjmą inną barwę, zapach, dietę, wymagania, temperament... Przyjęcie ludzi o nieznanych zwyczajach i często niezwykle ortodoksyjnych w przekonaniach może w Polsce skończyć się katastrofą, bo Polacy bywają tak samo ortodoksyjni, sztywni i nieciekawi inności. Brutalna i okrutna wojna, która tę ogromną rzeszę ludzi skazała na tułaczkę po świecie nie będzie wystarczającym argumentem dla tych, którzy będą stawać w obronie "polskich wartości", a ja z ogromnym smutkiem uświadamiam sobie, że ich racje mogą być prawdziwe.
Podzielacie obawy Magdy Gessler?