W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Lara zdradziła, dlaczego stara się unikać mediów:
Po pierwsze: chcę żyć normalnie. Po drugie: nie wydaje mi się, żebym do tej pory zrobiła coś, co zasługuje na czyjąś uwagę. Bycie córką Magdy Gessler nie jest wystarczającym powodem. Nie miałam na to żadnego wpływu. To nie powód do dumy, ale stan faktyczny. Ja zawsze bardzo chciałam, i do tego dążę, żeby przy ocenianiu mojej osoby najważniejsza była merytoryka. Jak napiszę ze dwie książki i wystąpię na TEDx, to może wtedy powiem: - No dobra. To było dla mnie nobilitujące.
Lara Gessler opowiedziała również, dlaczego zdecydowała się na zdobywanie doświadczenia zawodowego poza granicami Polski:
Ja po prostu chciałam sprawdzić, czy ktoś mnie przyjmie ze względu na umiejętności i czy są one wystarczające. Bez nazwiska. W Polsce nie byłabym w stanie tego zrobić, bo jestem córką Magdy Gessler, więc nie mam prawa do błędu, powinnam wszystko wiedzieć. Z drugiej strony, wszyscy chcieliby mi dokopać.
Lara z rezerwą traktuje znajomości zawarte w show biznesie. Na brak przyjaciół jednak nie narzeka:
Na szczęście mam sprawdzone grono przyjaciół. Tych samych od lat. Są ze mną mimo wszystko. Ja szybko nie dopuszczam do siebie ludzi ze środowiska. Takich, dla których jakąś walutą jest bywanie, czy takich, którzy widzą mnie drugi raz i mówią do mnie „słońce”. Wyczuwam interesowność, bo wiem, na czym polega ten biznes. Nie chcę przez to powiedzieć, że takie osoby deklasuję. Po prostu nie uważam ich od razu za przyjaciół. Dla mnie sygnał, że ktoś chce się wkręcić do świata tzw. warszawki, jest niepokojący. Najwyraźniej imponują mu inne wartości niż mi. Jedną z najbliższych mi osób jest Tytus Hołdys. To świetny gość, tak jak ja „obciążony” nazwiskiem. I co z tego? Rano po imprezie sprzątamy razem jego klub. I tyle. Nic specjalnego.