Kiedy "Wprost" opublikował swój tekst, w którym "znana dziennikarka" opowiedziała o tym, jak jej były szef, "kierujący dużym zespołem telewizyjnym" molestował ją w pracy, w mediach wybuchł skandal. Dotychczas nikt nie odważył się jednak napisać, o kim mowa w publikacji "Wprost", choć wiele osób twierdzi, że zna nazwisko dziennikarza dopuszczającego się takich zachowań wobec podwładnych. Omenaa Mensah przyznaje, że ona również wie, o kogo chodzi:

Reklama

Jak większość osób wiem o kogo chodzi. Mam nadzieję, że to była sytuacja jakaś jednorazowa, która się więcej nie powtórzy. Mam też nadzieję, że ta dziennikarka poradziła sobie z tym i że wykonuje swój zawód dalej. Jakiejś strasznej traumy z tego powodu nie ma. Trzeba dać do zrozumienia, że jest się w danym miejscu po to, żeby wykonać jakieś zadanie, pracować, a nie po to, żeby romansować. Bo jeśli ktoś chce w życiu coś osiągnąć, to musi liczyć na siebie, a nie na to, że ktoś mu coś załatwi. Jeśli kobieta nie potrafi postawić wyraźnej granicy, to mężczyzna potrafi wyczuć coś takiego. Ja, nawet jeśli w życiu miałam jakieś propozycje, to jasno dawałam do zrozumienia, że praca to jest praca - powiedziała pogodynka w rozmowie z "Newserią".

Szkoda, że Omenaa Mensah tak dużo mówi o granicach, jakie powinna postawić przełożonemu molestowana dziennikarka, a nie wspomina o niedopuszczalnym zachowaniu jej szefa, dla którego nie powinno się szukać żadnych usprawiedliwień.