Maciej Stuhr, po roli w filmie "Pokłosie" stał się wrogiem numer jeden dla prawicowej prasy. Mimo to, aktor zgodził się udzielić wywiadu tygodnikowi "wSieci". W rozmowie po raz kolejny został poruszony temat budzącego w Polsce wiele kontrowersji "Pokłosia". Stuhr przekonuje, że tylko Polacy mają z tym obrazem problem, widzowie zagraniczni zaś, chwalą twórców za odwagę i dojrzałość:

Reklama

Po pokazach zagranicznych "Pokłosia" docierały do mnie głosy pełne szacunku i uznania, że byliśmy w stanie zrobić taki film o sobie samych. Że trzeba było do tego wielkiej dojrzałości i przejścia jakiejś drogi, podczas której udało się nam wiele rzeczy zrozumieć i przetrawić w sobie.

Aktor został jednak zapytany, po co w ogóle rozliczać się z niewygodną przeszłością i pokazywać Polaków w złym kontekście. Zdaniem redaktora "wSieci" bowiem, inne narody tego nie robią

Jak widzę brzdąca, który się zachwala, że on jest najlepszy i bez wad, rodzi się we mnie pewien rodzaj podejrzliwości, czy tak jest naprawdę. Strasznie łatwo jest przejść od pomnika do propagandy. Ale mamy przecież, i dobrze, projekty gloryfikujące polską historię. - odparł aktor.

Reklama

A jak Maciej Stuhr zareagowałby na propozycję roli w filmie o Żołnierzach Wyklętych?

Z największą przyjemnością. Wszystko zależy nie od tematu, a od scenariusza. Może państwa zaskoczę, ale jeśli historia byłaby ciekawie napisana, chętnie przyjąłbym rolę nawet w przypadku produkcji o katastrofie smoleńskiej. Warunek jest jeden - filmy muszą stawiać pytania, a nie być propagandą.

Aktor zapewnia także, że poważnie rozważyłby rolę w filmie o smoleńsku:

Reklama

Na pewno przeczytałbym taki scenariusz i dopiero wtedy podjąłbym decyzję. Nie miałbym problemu z intrygującym filmem o tragedii smoleńskiej, nawet z pewnym znakiem zapytania co do przyczyn katastrofy.

Zapytany o to, czy reprezentuje zatem "ukrytą opcje pisowską", Stuhr kategorycznie odżegnał się od jakichkolwiek politycznych sympatii:

Jeden mój pradziadek zginął w Katyniu. Drugi był w Oświęcimiu. Jestem Polakiem i kocham swój kraj. Co nie znaczy, że nie chciałbym, żeby on był coraz lepszy. Ale nie zamierzam się stać ani ukrytą, ani odkrytą opcją żadnej politycznej partii. A jak mnie tam gdzieś kwalifikują? Powiem Państwu, że mnie to coraz mniej interesuje.