Na swoim blogu, Anna Mucha mieściła wpis, w którym podzieliła się swoją najnowszą koncepcją na biznes. U jego podstaw leży takie założenie:
Jestem z miasta, moje dzieci są z miasta, moja rodzina jest z miasta. nie mam nikogo bliskiego na wsi. mało tego - moi przyjaciele ze wsi mieszkają w domach szeregowych i kupują mleko w supermarkecie. dzieci, jak wygląda krowa, świnia, koza wiedzą z książeczek, ew. z wyjątkowych wycieczek (czy to organizowanych w ramach przedszkola ! tak, tak!, czy może jakiś przypadkowych "polowań" na krowę, gdy przejeżdżamy z miasta do miasta… wiedzą jak krowy "robią"… ale już nie wiedzą jak pachną… jaki mają język… jak pachnie krowi placek… - napisała.
Aktorka wymyśliła więc, że dla takich mieszczuchów jak ona, doskonałym miejscem byłoby wiejskie gospodarstwo, do którego można byłoby wysyłać dzieci:
Zastanawiałam się kiedyś, co zrobię, jak przyjdzie czas wakacji i będę chciała posłać dzieci na wieś…gdzie znajdę takie sielskie miejsca, bez maszyn i komputerów. ba! bez zasięgu i wifi, czy jest gdzieś skansen polskiej wsi, gdzie dzieci mogłyby przyjeżdżać, nie na wycieczki ("Prosze Państwa! tu na lewo krowa, na prawo koń…" takie wiem, że są), ale na gospodarstwo by uczestniczyć w życiu wsi, tak, jak kiedyś wszyscy, także dzieciaki wiejskie…wiem, że to nie może być duże gospodarstwo, nie przemysłowe. wiem, że pewnie musialo by mieć jakieś dofinasnowanie, żeby mogło "przeżyć" w okresach poza wakacyjnych… szukam takiego skansenu dla mieszczuchów. skansenu dla hipsterów ;)) - tłumaczy.
Czy taki biznes miałby szansę na sukces?