Amaro wraz z małżonką udzielili obszernego wywiadu magazynowi "Viva!". Oprócz historii swojego związku oraz opowieści o początkach zawodowej drogi Modesta, para opowiedziała także o dramacie, jaki przytrafił im się tuż przed narodzinami syna:
Agnieszka: Cztery lata temu Modest właśnie rozstawał się z restauracją w pałacu Sobańskich i szalenie to przeżywał, a ja w tym samym czasie rodziłam Nicolasa w naprawdę niełatwych warunkach.
Modest: Jak to w "niełatwych"? Na szpitalnym korytarzu podchodzi do mnie lekarz i mówi: "Dziecko przeżyje, ale żona chyba nie".
Agnieszka: Wtedy pierwszy raz - i chyba jedyny - widziałam Modesta, który płacze z przerażenia. Nie wiedział, co ma zrobić, był zrozpaczony. Ja byłam w krytycznym stanie, Nicolas jeszcze się nie urodził, a on musiał wrócić do domu i powiedzieć córkom, że nie wie, co będzie z mamą, a w zasadzie to w ogóle nie wie, co się dzieje (...) Załamanie przyszło w chwili, kiedy lekarz, który opiekował się mną przez te wszystkie dni, poinformował nas, że natychmiast muszę być operowana, ale nie wiadomo, czy ja tę operację przeżyję. I ten lekarz zaczął płakać, bo przywiązał się do nas, choć wcześniej w ogóle nas nie znał.
Modest: Powiedziałem mu, że skoro takie są rokowania, to ja muszę być na sali operacyjnej. I on się zgodził. Przygotowali mnie do operacji, wyszorowali ręce po łokcie, kompletnie przebrali i wtedy wybuchła jakaś panika, pojawiło się grono lekarzy i zaczęła walka o Agnieszkę.
Agnieszka: Poprosili go tylko, żeby nie patrzył na lewą stronę, tę operowaną, bo zwyczajnie bali się, że im tam zemdleje. Ale Modest oczywiście popatrzył i myślę, że taki widok żony zostanie w nim do końca życia.
Na szczęście cała ta dramatyczna historia miała szczęśliwe zakończenie i dziś Wojciech i Agnieszka są szczęśliwym małżeństwem, wychowującym razem trójkę dzieci.