Kiedy 3 maja Monika Richardson i Zbigniew Zamachowski składali sobie przysięgę małżeńską, towarzyszyli im najbliżsi przyjaciele i rodzina. Niestety, wśród gości zabrakło dzieci pana młodego z poprzedniego małżeństwa. W wywiadzie udzielonym magazynowi "Viva!", Richardson wyjaśnia dlaczego tak się stało:

Reklama

Dzieci Zbyszka nie mają zgody na kontakty ze mną i chyba przez jakiś czas to się jeszcze nie zmieni. Zbyszek rozmawiał z dziećmi, jest z nimi w kontakcie niemal codziennie, spędza z nimi weekendy. Myślę, że to była świadoma decyzja ich wszystkich. Powiedział szczerze, że w pewnym sensie tak jest lepiej. Czułby się niekomfortowo na własnym ślubie, widząc, że jego dzieci cierpią, bo czują, że będąc z nami, sprawiają swojej mamie przykrość.

Świeżo upieczona pani Zamachowska nie omieszkała także poużalać się nad swoim losem:

Wylano na nas wiadra pomyj. Bardzo długo żyliśmy w przekonaniu, że ten związek nie przetrwa. Zresztą Zbyszek nawet nazwał do bardzo precyzyjnie: My tego nie posklejamy. Nie posklejamy naszego romansu, nie zbudujemy z niego czegoś trwałego. To się nie może udać. Kiedy w końcu podjęliśmy decyzję, poczuliśmy oboje niewyobrażalną ulgę. Odetchnęliśmy. Uznaliśmy, że mamy szansę, jedną na milion, i uczepiliśmy się tego. Kiedy ja płakałam, że dłużej tego nie wytrzymam, wystarczyło, że był obok mnie, utulił, nawet słowa były zbędne. Nie da się wszystkiego nazwać słowami, wytłumaczyć. Wiedziałam, że dla tego miłości jestem gotowa dużo zaryzykować. I bardzo dużo zaryzykowałam.

Reklama

Jak twierdzi, na romansie z Zamachowskim ucierpiała także jej kariera i relacje towarzyskie:

Przez dwa lata moja kariera zawodowa stała w martwym punkcie. Dopiero teraz zaczynam odbijać się od dna. Byłam persona non grata. Byłam złodziejką męża, która zabrała dzieciom kochającego ojca, jeszcze w kapciach i z kubkiem parującej herbaty w ręku. Ludzie bali się ze mną publicznie rozmawiać. Byłam trędowata. Wokół mnie panowała zmowa milczenia – tej pani nie ma. Oboje ze Zbyszkiem naprawdę przeszliśmy przez piekło. Co mam jeszcze może się zdarzyć? Odrzucenie, ostracyzm… wszystko już było. A jednak nawet w tych najcięższych chwilach nigdy nie doszłam do etapu depresji, nigdy nie miałam takiego doła, żeby mi się nie chciało, bo trzymała mnie nasza miłość. Wystarczy, że będziemy zdrowi, a damy radę. Naprawdę w to wierzę.

Co sądzicie o tak osobistych zwierzeniach Moniki Zamachowskiej na łamach kolorowej prasy?