Ewa Minge będąc gościem programu "Pytanie na śniadanie", po raz kolejny zapewniła, że nie miała operowanej twarzy. Projektantka jest wściekła na chirurga plastycznego, Andrzeja Sankowskiego, który w jednym z programów wskazał szereg modyfikacji, jakim rzekomo się poddała. Aby walczyć o swoje dobre imię, Minge zamierza pójść do sądu:

Reklama

Wyraźnie powiedział jakie mam zrobione operacje plastyczne, nazwał je po imieniu. Ja od lat powtarzam, że tych operacji sugerowanych twarzy, zmian wizerunku, wyglądu nie mam. Jestem przedsiębiorcą, zatrudniam mnóstwo ludzi i do póki portale plotkarskie o tym pisały, ja na to przymykałam oczy. Niestety bardzo dotykało to moich bliskich. Moi synowie, rodzice, babcia przeszli przez piekło. Miałam też nadzieję, że ludzie te plotkarskie portale traktują z przymrużeniem oka. Natomiast w momencie kiedy autorytet pojawia się w telewizji i mówi jest tak, tak i tak, nie przypuszcza, tylko mówi, że jest tak i tak, daje przywolenie i utwierdza. W związku z tym, jak jako przedsiębiorca, nie mogę sobie na to pozwolić

Projektantka zdecydowała się pójść do sądu, gdyż jak twierdzi, walczy o swoje dobre imię jako przedsiębiorca. Minge wyznała, że od lat czuje się bezkarnie upokarzana przez portale plotkarskie:

Mam prawo do takiego kontrowersyjnego wizerunku i on nie koniecznie musi być pozszywany. Nawet jeżeli, to moim prawem jest zachować to dla mnie. Postanowiła to ukrócić w bardzo prosty sposób. Dwie sprawy w sądzie cywilnym i karnym. Karnym dlatego, że zarzucono mi, iż jestem kłamcą. Jeżeli autorytet twierdzi, że mam operację, a ja mówię, że nie mam, to wychodzę na kłamcę. To przeszkadza mi w biznesie, narusza moje dobra osobiste oraz powoduje utratę środków materialnych w różny sposób.