Mocny w swym przekazie wywiad, jakiego Maciej Stuhr udzielił niedawno magazynowi "Newsweek", odbił się szerokim echem w polskich mediach. Aktor wyznał w nim, że media niszczą jego rodzinę, nazwał dziennikarzy ludzkimi wszami i stwierdził, że to kolorowa prasa zrobiła z jego żony "k... i dziwkę".
Zdaniem Rafała Ziemkiewicza, ten rozpaczliwy apel aktora do tabloidowej prasy ma na celu wykreowanie Stuhra na biedną ofiarę, która wzbudzi sympatię publiczności:
Czym właściwie kierował się Maciej Stuhr, wstępując na tę − przechodzoną już wcześniej przez Hołdysa, Wojewódzkiego, Kuźniara czy Górniak − ścieżkę? Odpowiedzi może być kilka. Najmniej prawdopodobne jest, żeby chodziło mu o to, co deklaruje: o ochronę prywatności swej, jak sam to określił, „patchworkowej rodziny”. Okładkowy wywiad w „Newsweeku”, pełen wynurzeń, które trudno określić inaczej niż jako kabotyńskie („Najgorsze jest to, że obserwuję u siebie narodziny nienawiści… Nie znałem wcześniej nienawiści, wystrzegałem się tego uczucia jak ognia, tym razem jest mi ciężko się od niego powstrzymać”), jest akurat ostatnim, co by do tego celu mogło prowadzić. - twierdzi Rafał Ziemkiewicz w felietonie opublikowanym na łamach "Do Rzeczy".
Publicysta wprost sugeruje także, że Stuhr doskonale wie, co trzeba robić, by nie zostać bohaterem plotkarskich mediów, bowiem wielu jego kolegów z branży udaje się tego uniknąć.
Trudno więc nie podejrzewać, że tak naprawdę chodzi Stuhrowi o wykreowanie się na ofiarę. Polacy bowiem ofiary lubią, w przeciwieństwie do gardzących „loserami” Anglosasów. Szczególnie gdy osoba ubiegająca się o współczucie mas zdoła je przekonać, że nagonka, której celem się stała, zorganizowana została przez ciemne siły z zemsty za jakieś szlachetne zachowanie.
Ziemkiewicz bardzo pogardliwie odnosi się także do sytuacji rodzinnej Macieja Stuhra:
Przyczyny zainteresowania plotkarskich serwisów pionierskim rodzinnym wielokącikiem, w którym żona gwiazdora rodzi mu dziecko spłodzone przez młodszego o dekadę gacha, a z kolei on sam świętuje to na triathlonie z również znacznie od niego młodszą „pełniącą obowiązki”, po czym wszyscy w demonstracyjnej zgodzie biesiadują w znanym lokalu gastronomicznym, można w końcu w „zacofanej obyczajowo” Polsce uznać za dość oczywiste.
Dziennikarz nie pozostawił także cienia wątpliwości co do tego, iż nie ceni Macieja Stuhra zbyt wysoko:
Medialne tournee, jakie swego czasu odbył w ramach promocji "Pokłosia", udowodniło przecież, że wśród licznych zdobiących go cnót rozum nie jest tą błyszczącą najjaśniej - stwierdził złośliwie.
Zgadzacie się z tak surową opinią Rafała Ziemkiewicza?