Hanna Lis udzieliła obszernego wywiadu do najnowszego numeru magazynu "Viva!". Dziennikarka zdradziła w nim, że uwielbia kobiety:

Uwielbiam kobiety, są znacznie bardziej skomplikowane, ciekawsze, intrygujące niż mężczyźni, w każdym razie statystycznie, bo na szczęście są wyjątki. Im jestem starsza, tym bardziej doceniam ich towarzystwo. Kobiet 70-letnich, 40-letnich i moich córek. To nie jest żadne feministyczne exposé, naprawdę nie mam najmniejszego zamiaru podważać sensu i wagi męskości, ale kobiety po prostu uwielbiam.

Reklama

Lis wyznała także, że przeraża ją to, iż obecnie młode dziewczęta żyją w kulcie ciała i zewnętrznego wyglądu:

Gdy patrzę na dzisiejsze 14-latki, przeraża mnie, jak bardzo wyznają kult ciała, dla nich dzień bez 60 brzuszków jest stracony. Mam wrażenie, że w młodym pokoleniu dokonuje się coś na kształt antyfeministycznej rewolucji. Dlatego odczułam ulgę, gdy moja robiąca brzuszki i licząca kalorie 14-letnia Julia przyszła ostatnio do domu z książką „Żywe lalki. Powrót seksizmu” Natashy Walter, znanej feministki. Ucieszyło mnie, że nie padła ofiarą filozofii, że o wartości kobiety stanowi wyłącznie jej wygląd. „You are what you look” – jesteś tym, jak wyglądasz, taki przekaz sprzedają dziś młodym kobietom media. Chore. Trzeba z tym walczyć, bo pod nosem wyrasta nam pokolenie lalek Barbie właśnie, a nasze babki sufrażystki przewracają się w grobach.

Reklama

Dziennikarka przytoczyła także własne doświadczenia z początków kariery, kiedy to zamiast na jej kompetencje, zwracano uwagę na to, jak wygląda:

W świecie mediów, zwłaszcza kiedy jesteś bardzo młoda, kobiecość równa się aparycja. Dlatego tej swojej wczesnej kobiecości nie znosiłam i robiłam wszystko, żeby ją spostponować, wręcz ukryć. Byłam ambitna, ciężko pracowałam, żeby udowodnić, że nie jestem tylko lalą na ekranie. Ale kiedy przytaszczyłam do telewizji kasetę z wywalczonym przez siebie pierwszym dużym wywiadem na wyłączność, z Luciano Pavarottim, usłyszałam od szefa tylko uwagi na temat mojego wyglądu. Zresztą niezbyt pochlebne (śmiech). Intensywnie starałam się zasygnalizować, że wśród moich całkiem dobrze funkcjonujących organów jest mózg, a opakowanie, długość nóg, rozmiar miseczki – to cechy trzeciorzędne.