Refleksją na temat kondycji nadmorskich kurortów w kraju, Beata Tadla podzieliła się z czytelnikami swojego bloga. Dziennikarka odwiedziła kilka nadbałtyckich miejscowości i jej wrażenia nie są pozytywne:

Wróciłam niedawno z krótkiego, lecz intensywnego pobytu nad Bałtykiem. Świnoujście, Kołobrzeg, Międzyzdroje i jeszcze trochę. Wróciłam z mieszanymi uczuciami. Niektóre miejsca zaskakują tym, jak pięknie potrafią się zmieniać i gonić cywilizację. Inne zadziwiają, bo nadal tkwią w minionej epoce dokładając do sockrajobrazu chińsko - jarmarczny suplement.

Reklama

Tadla opisuje, co tak bardzo zniechęciło ją do niektórych kurortów:

Na deptaku chińszczyzna, wszechobecny plastik - do wyboru, do koloru. Żeby wejść na molo trzeba przejść przez nadmorskie "sukiennice". Naprawdę nie ma innej drogi. Tylko przez halę targową! Błyszczącojaskrawozielonoróżowe pamiątki atakują ze wszystkich stron, do tego lody w milionie smaków, kebab, gofry, zapiekanki i wata cukrowa. Zielononiebieska... I oczywiście muzyczny terror. Czy nie da się już posiedzieć przy kawie bez wielkiej plazmy nad głową z włączonym kanałem muzycznym, który serwuje rąbankę zabijającą każdy nastrój? O puste, plastikowe pokale i butelki po piwie można się potknąć, a zawartość przepełnionych śmietników wylewa się na chodniki (wiem, wiem rewolucja śmieciowa też robi swoje, ale żadne prawo nie zmieni w nas złych nawyków).

Dziennikarce udało się jednak znaleźć nad naszym morzem miejsca, w których jej poczucie estetyki nie było nękane:

Dwadzieścia kilometrów dalej nadmorski świat wygląda zupełnie inaczej. Na promenadzie nie ma falistej blachy ani straganów ze smarem, mydłem i powidłem. Jest piękna kostka brukowa i przystrzyżone trawniki. I knajpki z dobrą kuchnią. I cisza. To Polska i to Polska. To Bałtyk i to Bałtyk. Ale w jednym miejscu estetyczny spokój przyciąga, od drugiego bazarowy hałas odstrasza.

Macie podobne wrażenia po wakacjach spędzonych nad Bałtykiem?