Małgorzata Kostrukiewicz i Jarosław Kret nie rozstali się w zgodzie. Była partnerka pogodynka zarzuciła mu, że tuż przed porodem zniknął, by pojawić się znów, gdy jego syn miał dwa tygodnie. Z jej relacji wynika także, że Kret odchodząc od niej, nawet osobiście nie poinformował jej o końcu związku.

Reklama

Sam pogodynek zaś, w jednym z wywiadów, z rozbrajającą szczerością wyznał, że nigdy nie kochał swojej byłej partnerki i nie tworzył z nią rodziny. Obecnie para wciąż nie rozmawia ze sobą, a sprawy związane z opieką nad dzieckiem, załatwiają przez prawników.

Jak twierdzi "Super Express", aktualnie najbardziej sporną kwestią jest to, czy kontakt z małym Frankiem może mieć nowa partnerka jego taty, czyli Beata Tadla:

To był główny punkt zapalny. On nie do końca chyba zrozumiał, że skoro ustalono, że spotkania mają odbywać się we dwójkę, to tak ma być. Nie może na nie zabierać kochanki. Małgosia regularnie dostawała telefony i SMS-y z informacją, że Jarek zabrał małego do pracy czyli do telewizji i właśnie siedzi na kolanach u pani Beatki. - potwierdza w rozmowie z "Super Expressem" wspólna znajoma byłej pary.

Jeśli jednak Jarosław Kret i Beata Tadla, tak jak zapewniali w wywiadach, planują być ze sobą na zawsze i zalegalizują swój związek, synek pogodynka z pewnością będzie spędzał czas także ze swoją macochą.