Celebryci mają ciężkie życie, o czym sami lubią przypominać w licznych wywiadach. Chodzenie na branżowe imprezy z darmowymi drinkami i poczęstunkiem, podczas których trzeba zadbać o swój nienaganny wygląd i pięknie uśmiechać się do fotoreporterów, to istna harówka. Gwiazdy chętnie darowałyby sobie taki trud, jednak jakiś wewnętrzny przymus (zwany inaczej parciem na szkło) zmusza je do tego, by przynajmniej raz w tygodniu pojawiały się tam, gdzie mogą zostać zauważone i sfotografowane.

Reklama

Na ten niełatwy los, postanowiła poskarżyć się Edyta Herbuś:

Nie mam przymusu bywania na salonach. Jeśli wybieram taką opcję spędzenia wieczoru, to nie narzekam, bo to moja decyzja. Ale wyjście na imprezę bywa męczące. Dlatego jeśli jestem zmęczona, decyduję się na inną formę spędzenia czasu wolnego. Będąc na imprezie, wspieram ją swoją obecnością. Pojawienie się na pokazie mody to kwestia fascynacji trendami. Nie sądzę, że powinnam się tłumaczyć z tego, że lubię je śledzić. - tłumaczy tancerka w rozmowie z tygodnikiem "Gwiazdy".

Zrobiło Wam się szkoda zapracowanych celebrytów?