Przypomnijmy, że w jednym z wywiadów, udzielonym po premierze filmu "Pokłosie", Maciej Stuhr udzielił odpowiedzi, w której zaliczył historyczną wpadkę:
My Polacy nie mówimy o sobie źle. Jest Skrzetuski, Wołodyjowski, Powstanie Warszawskie. Przywiązywaliśmy dzieci pod Cedynią jako tarcze i to jest super. To jest najlepsze, co mogło Polskę spotkać - powiedział aktor w wywiadzie dla stopklatka.pl.
Internauci błyskawicznie wytknęli Stuhrowi błędy. Opisywane wydarzenie miało bowiem miejsce nie podczas bitwy pod Cedynią, a w trakcie obrony Głogowa i było dziełem Niemców, a nie Polaków. Aktor stał się bohaterem niezliczonych drwin i dowcipów. W rozmowie z "Uważam Rze", postanowił okazać skruchę i przyznał się do błędu:
Co do Cedyni to przede wszystkim czuję się zawstydzony swoją wpadką. Nie ma dla niej usprawiedliwienia. Chciałbym jedynie, żebyście panowie sobie wyobrazili, że od dwóch miesięcy nic innego nie robię, tylko udzielam wywiadów. Ponieważ w ciągu ostatniego miesiąca weszły na ekrany dwa filmy z moim udziałem - "Pokłosie" i "Obława" - zostałem w pewnym sensie porwany przez promocję ekranizacji, co jest procesem żmudnym i nudnym. Zdarzyło się, że w dwóch z tych wielu wywiadów miałem tę koszmarną wpadkę z Cedynią. Stałem się obiektem zasłużonych żartów. Jest mi wstyd. Tyle mogę powiedzieć. Dla równowagi: z reszty wywiadów byłem w miarę zadowolony - powiedział Maciej Stuhr.
Czy internetowi hejterzy przyjmą skruchę aktora?