Tym razem do ataku przystąpiła Anna Alszer, czyli menadżerka rapera, która rozpoczęła także całe zamieszanie. Przypomnijmy, że kilka dni temu, na dzień przed premierą teledysku Dody i Fokusa do piosenki "Fuck It", Alszer na oficjalnej stronie muzyka bardzo krytycznie odniosła się do klipu:
Mamy prawo do autoryzacji bez względu na to czy to się królowej podoba czy nie. Montaż zepsuł cały scenariusz, zignorowali wszystkie nasze uwagi, zrobili tak, żeby Dodzina była najfajniejsza nie licząc się zupełnie z wizerunkiem Fokusa. Niech się nauczy współpracować z ludźmi, albo w ogóle się tego nie podejmuje. Klip jest gówniany i mega amatorski. Nie ważne, ile w niego zainwestowała, to jest DNO. Nuda, potworny montaż, ból i żal. - napisała wówczas menadżerka rapera, a sam Fokus próbował ponoć zablokować publikację teledysku.
Ostatecznie klip się pokazał, a dzięki całemu zamieszaniu w jeden dzień obejrzało go milion osób. Kiedy wydawało się więc, że cała afera przycichła, przyszedł czas na jej kolejną odsłonę. Anna Alszer na jednym z portali społecznościowych napisała, że prawnik Dody straszy ją pozwem za naruszenie dóbr osobistych. Była żona Fokusa nie przejęła się jednak groźbami i ponownie zaatakowała Dodę:
Pani Dorota chyba nie ma pojęcia na kogo trafiła zakładając, że pozwolę sobą sterować i się zastraszać. Najzabawniejsze, oczywiście poza opowieściami o szarganiu dobrego imienia jest to, że Pani Dorota zignorowała nasze prawo do autoryzacji klipu, a sam pomysł, że mamy jakiekolwiek prawa określiła mianem "histerycznej reakcji".
Przypominam też, że mówimy o osobie pozwanej i skazanej za obrazę uczyć religijnych. Osobie, która przez całą sprawę zasłaniała się wolnością słowa - dodaje. Tak i nie inaczej! Mówimy o człowieku, który obraził publicznie większość kolegów po fachu, swoich współpracowników i wszystkich dotychczasowych partnerów.
Tak! O kobiecie, która pogardliwie zarzuciła mi zazdrość na swoim profilu fb. Argument najwyżej z podstawówki "aaaa co? Zazdrościsz?" Tak, płonę! Ja i 80% ludzi w tym kraju, na czele z Kubą Wojewódzkim, który wyśmiewa królową przy każdej okazji.
Rozumiem, że Mocodawczyni przeżywa głęboki szok, ponieważ przyzwyczaiła się do tego, że ona poniża i obraża, a wszyscy potulnie się dostosowują - stwierdza. Ja jednak nie jestem pracownikiem, czy jak zwykła ludzi nazywać, "sługą" tej pani. Paranoja w Polsce nie osiągnęła na szczęście jeszcze takiego poziomu, żeby za nazwanie klipu GÓW***M musieć wypłacić "zadośćuczynienie za wyrządzoną krzywdę".
Wygląda na to, że konflikt rozgrywa się obecnie pomiędzy paniami. Jak sądzicie, kto pierwszy ustąpi?