Wywiady, jakich udziela Maria Czubaszek, zawsze są szczere, odważne i najczęściej odbijają się głośnym echem w polskich mediach. Ostatnia rozmowa pani Marii z redaktorem Super Expressu zapewne również wywoła wiele kontrowersji. Jednym z powodów będzie wypowiedź pisarki na temat trudnej starości oraz eutanazji, która mogłaby człowieka od niej uwolnić, gdyby tylko była dopuszczalna:

Reklama

Nie bójmy się banału, starość nie wyszła panu Bogu. Wiem to po sobie. Kiedy byłam młoda, choć nikt chyba nie wierzy, że byłam młoda, wyobrażałam sobie starość zupełnie inaczej. Myślałam, że będę miała godziwą emeryturę, chodziła na długie spacery z psem, siedziała przed telewizorem z papierosem w dłoni, w wolnych chwilach grała w pokera i czasem, kiedy najdzie mnie fantazja, napiszę coś. Dla przyjemności. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Sprawdziło się tylko palenie. Na granie w pokera nie mam pieniędzy, a na długie spacery z psem - czasu. W życiu nie musiałam tyle pracować, co teraz, na stare lata. Bo nie pracuję dlatego, że lubię, tylko dlatego, że muszę. Poniekąd z własnej winy. Nie odłożyliśmy z mężem na czarną godzinę. Bo po pierwsze nie widzieliśmy tego tak czarno, a po drugie w czasach PRL-u zarabiało się bez przepychu. Na życie starczało, ale odkładać nie bardzo było z czego. No więc trzeba pracować. I dlatego trochę się dziwię tym protestom przeciw przedłużeniu czasu pracy. Bo chyba mało kto wierzy, jak ja kiedyś, w godziwe emerytury... Więc jak żyć? Oczywiście można by, przynajmniej w moim przypadku, żyć krócej. Tyle że eutanazja nie jest u nas dozwolona. A szkoda, bo czasem naprawdę odechciewa się żyć. Chciałabym, kiedy będę tego chciała, móc godnie umrzeć. Nie czekając, żeby ktoś zmienił mi pampersy czy podał szklankę wody.

Czubaszek po raz kolejny wyznała także, że mimo trudów starości, nie żałuje, iż nie zdecydowała się na dzieci:

Dlatego m.in. nigdy nie żałowałam, że nie zdecydowałam się na dziecko. Z myślą o opiece na starość. Po pierwsze byłby to egoizm, po drugie naiwność. Bo nie wszystkie dzieci opiekują się swoimi starymi rodzicami. Jedne nie mają na to warunków, inne ochoty. Ale nie dlatego oczywiście nigdy nie chciałam mieć dzieci. Było wiele innych powodów. Jak choćby niechęć do brania odpowiedzialności za drugiego człowieka.

Zapytana przez dziennikarza, dlaczego publicznie przyznała się do aborcji, stwierdziła zaś:

Nie przyznałam się. Przyznać można się do czegoś bardzo złego. Nie twierdzę, że aborcja to nic złego. Ale uważam, że to mniejsze zło niż nieodpowiedzialna prokreacja. Dzieci powinny się rodzić chciane. A ja, jak już wspomniałam, nie chciałam mieć dziecka. Dlatego nie przyznałam się do aborcji, tylko na pytanie dziennikarza, co by się stało, gdybym niechcący zaszła w ciążę, powiedziałam, że tak się niestety stało i wtedy ją przerwałam. Nigdy nie żałowałam tego, ale też się tym nie chwalę. Tak jak nie nadaję się na kierowcę Formuły 1, himalaistkę czy nauczycielkę, tak nie nadaję się na matkę. Ja mam zero zdolności pedagogicznych. Nawet pierwszego męża nie potrafiłam sobie wychować. Dlatego się rozwiodłam.

Cały wywiad z Marią Czubaszek znajduje się na stronie Super Expressu.