Okazuje się, że Szczęsny nie miał mieć na imię Wojtek, tylko Kajtek. Takie było życzenie jego babci.

Wiem, że kiedyś z całych sił walczyła o to, żebym miał na imię Kajetan. Nie dawała mamie spokoju. Dzięki ci mamo, że nie uległaś presji!" – mówił w wywiadzie dla "Playboya" w 2012 roku.

Reklama

O mały włos nie zostałby bramkarzem, a napastnikiem. To o tej pozycji na boisku marzył, ale o tym, że ostatecznie bronił goli, zadecydował poniekąd jego ojciec Maciej Szczęsny.

Tak naprawdę to nie do końca był mój wybór. Więcej, ja nie chciałem nim być, choć pozwalały mi warunki fizyczne. Trener Agrykoli Jacek Rutkowski powiedział któregoś dnia, żebym spróbował, bo przecież tata był bramkarzem i grał w reprezentacji Polski, a ja byłem najwyższy z rówieśników i, jak na wysokiego chłopaka, miałem dobrą koordynację. Potem, kiedy zobaczyłem, że jest szansa, by w ten sposób zarabiać na chleb, to spróbowałem się przekonać, że lubię tę robotę i wykonuję ją najlepiej, jak potrafię - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Reklama

Jakie sporty uprawiał Wojciech Szczęsny?

Oprócz piłki Szczęsny próbował swoich sił w akrobatyce, tenisie ziemnym oraz tańcu towarzyskim. Na zajęcia do trenera Jacka Krupy zaczął chodzić razem ze swoim bratem Janem.

Wszystko zaczęło się w naszej podstawówce. Trener tańca Jacek Krupa prowadził swoje zajęcia i zwerbował nas podczas jednego z SKS-ów. Fajnie nam to szło. Na początku tańczyliśmy w naszej szkole. Później zajęcia taneczne przeniesiono do Domu Kultury Ochota. (...) U Szczęsnych jest jeden "Maserak" i to raczej nie Wojtek. Czy tego się nie zapomina? Nie da się. Wszystkie tańce latynoamerykańskie i standardowe: samba, cha-cha, jive, rumba, pasodoble, walc angielski. Mam to w jednym palcu. On też to wszystko umie, ale się pewnie nie przyzna. Braliśmy udział w różnych konkursach i turniejach. Zazwyczaj kończyłem na podium, a Wojtek? Powiedzmy, że też na nich bywał. Sporo mam dyplomów za pierwsze miejsca. Czasami zdarzały się też drugie. Ramę trzymać potrafimy. Pani Iwona Pavlović z "Tańca z gwiazdami" mogłaby być w szoku i na pewno podniosłaby tabliczkę z "10" - mówił Jan Szczęsny w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Reklama

Nie wiem, skąd wzięły się zajęcia taneczne w moim życiu. Totalne nieporozumienie. I o dziwo, chyba była to inicjatywa ojca. (...) Chodziłem na te zajęcia chyba dwa lata, a brat aż trzy. Wygrał nawet jakieś mistrzostwa Mazowsza. Przy nim jestem nikim. Dziś pozostała mi tylko klasyka – podpieram ścianę i jedynie nóżka chodzi - tak swoje taneczne zmagania wspomina z kolei w wywiadzie dla "Playboya" Wojtek.

Przed meczami Szczęsny słucha "Samba pa ti" Carlosa Santany, ale bez wokalu, tylko samych instrumentów. Dzwoni też do żony, czyli Mariny Łuczenko-Szczęsnej.

Jakie dorywcze prace wykonywał Wojciech Szczęsny?

Zanim na dobre przeniósł się na boisko i zaczął zarabiać jako bramkarz Szczęsny łapał się dorywczych prac.

Roznosiłem na Grochowie ulotki po blokach. Całe dwa dni. Zarobiłem ze 20 zł. A poza tym, będąc z babcią na wakacjach w Dębkach, zawsze grałem na garnkach. Płacili, żebym przestał. Potrafiłem w godzinę zarobić 60 zeta - opowiadał w rozmowie z "Playboyem". W tym samym wywiadzie wyznał też, że kochał się w Britney Spears. Pytany o przyszłość w jednej z rozmów przyznał, że chciałby zostać projektantem wnętrz.

Moim marzeniem jest zostać architektem i projektantem wnętrz, bo bardzo lubię urządzać. Od zawsze projektowałem i wybierałem meble do swoich mieszkań. Kiedy zamieszkałem sam w Londynie, byłem bardzo młody i nie miałem pieniędzy na architekta, sam umeblowałem dom i byłem zachwycony. Myślę, że to moja przyszłość – powiedział w rozmowie z gazzetta.it.

Chociaż nie wypowiada się w sprawach wiary i polityki, wyznał, że jest osobą niewierzącą.

Pewnie narażę się babci, ale niech będzie, skoro zacząłem, to dokończę: powiedzieć, że jestem wierzący-niepraktykujący, to byłoby dużo za dużo w moim przypadku. Bliżej mi do kompletnej niewiary - mówił w "Playboyu".