Krystyna Janda przyznała, że coraz częściej się głodzi. Nie ukrywa, że to pozytywnie wpływa na jej organizm.
Przez galopującą inflację stara się żyć bardzo oszczędnie i minimalizować wydatki.
Mało jem ostatnio. Ktoś mi wytłumaczył, że głodówka jest bardzo zdrowa, i miał rację. Nawet na poprawę nastroju. Jak kupię bochenek chleba, to go dzielę i zamrażam. Na tydzień wystarcza. Ale ceny rosną - powiedziała.
Widzę starszego pana w sklepie, który ogląda drożdżówki i pyta, ile kosztuje ta, a ile tamta. Gdy mówię, że mu kupię, zgadza się. Patrzę na koszty stałe teatrów, na prognozy rachunków za prąd, na koszty pensji - wyznała.
Ja dam sobie radę, samotna kobieta nie potrzebuje dużo. Ale ludzie w swojej masie są przygnębieni, nie uśmiechają się do siebie - stwierdza.
Dodała, że to "niby banały, ale katastrofa wisi w powietrzu, nastrój leży".