Jak zaznaczyła redakcja wywiad nie został autoryzowany, ale jak podkreśla jego autor - Michał Misiorek, opublikowany tekst "wiernie oddaje wypowiedzi Kamila Durczoka".

Dziennikarz pytany w rozmowie o swoje słowa sprzed roku, które brzmiały: "Byłem na szczycie, dzisiaj jestem w dołku, ale nie na samym dnie", odpowiada, że jest "dokładnie w tym samym miejscu".

Reklama

Jestem bogatszy o rok doświadczeń, ale niewiele zmieniło się w moim postrzeganiu świata. Wychodzenie z tego dołka nie jest proste. Ale jednocześnie będąc w nim, ma się pewien komfort. Trudno sobie wyobrazić, że jest coś jeszcze niżej. Owszem, mógłbym gnić w pierdlu i raz na jakiś czas to sobie wyobrażam. Ale generalnie wiem, że od dna można się odbić i zmierzać ku górze. Czy mi się to udaje? - pyta. Po, czym dodaje, że czasem mu się to udaje, a czasem nie.

Przyznaje, że brakuje mu bycia "na dziennikarskim szczycie" i przyznaje, że upadek z niego był dotkliwy.

Czuję to zwłaszcza dziś, gdy patrzę na to stado baranów, które w znakomitej większości niesłusznie uważa się za dziennikarzy. Tych prawdziwych można policzyć na palcach moich i pana rąk i nóg. Wiem, że potrafiłbym zrobić inaczej pewne rzeczy. Nie wiem, czy lepiej. W kilkudziesięciu procentach pewnie tak. I nie przemawia przeze mnie narcyzm, tylko 30 lat doświadczenia - wyjaśnia.

Zaznacza przy okazji, że dziennikarski top to był Tomasz Lis, Piotr Kraśko, Jarosław Gugała i on. - Te czasy już nie wrócą - stwierdza.

W rozmowie poruszony zostaje także wątek polityki, a dokładnie Jarosława Kaczyńskiego, którego nazywa "oszalałym satrapą, dyktatorem i reżimowcem" a publiczną telewizję "goebbelsowska szczekaczką i szczujnią, zwaną wdzięcznie od nazwiska jej szefa K**wizją".

Durczok mówi także o swoim głośnym rozstaniu z TVN, które odbyło się w cieniu skandalu i oskarżeń o mobbing oraz molestowanie seksualne.

Reklama

- W TVN wobec leni i niekompetentnych osób byłem tyranem. Wcale się tego nie wstydzę. Przekonałem się na własnej skórze, że duża grupa ludzi autentycznie mnie nienawidziła, ale byli to na tyle tchórzliwi ludzie, że nie umieli przyznać się do tego, gdy byłem na szczycie. Gdy z niego spadłem, wskoczyli na mnie bez miłosierdzia - stwierdziła dziennikarz.

Tylko współpraca z profesjonalistami polega na tym, że możemy sobie powiedzieć wszystko, a jeśli ktoś przesadzi, to ma tego świadomość i przeprasza. Ja też wielokrotnie przepraszałem za swoje zachowanie. Natomiast ci, którzy nie mieli wtedy takiej odwagi, nabrali jej w momencie, gdy odszedłem z TVN-u. Zaiste podziwiam. To samo dotyczy niektórych moich byłych kobiet - dodaje.

W wywiadzie padają także pytania o stan zdrowia Durczoka i spekulacje, że dziennikarz boryka się z nawrotem choroby nowotworowej.

To nie jest nawrót. Po prostu mój organizm wystawia rachunek za czterdzieści kilka lat naprawdę mocnej eksploatacji. Cały czas jestem pod kontrolą lekarzy. Czasami mam wrażenie, że częściej widuję ich niż mojego brata - odpowiada.

Na koniec stwierdza, że czyta to, co ludzie o nim piszą i niektóre komentarze nadal go dotykają, ale większość rzeczy nie jest go już w stanie wyprowadzić z równowagi.

Gdy czytam teksty w stylu: "dlaczego ten ćpun, alkoholik i molestant nie gnije jeszcze w pierdlu?", to od razu widzę umownego Waldka, Heńka czy Józka, który siedzi przed komputerem w jakiejś mieścinie, nic ciekawego go nie spotyka i jak do***li Durczokowi, to jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - mówi.