O tym, że zostanie mamą Agnieszka Włodarczyk napisała pod koniec stycznia na swoim Instagramie.

Wraz ze swoim partnerem Robertem Karasiem dłuższy czas spędzili na indonezyjskiej wyspie Gili. To właśnie po powrocie podzielili się radosną nowiną.

Reklama

Co jakiś czas Agnieszka dzieli się swoimi obserwacjami na temat bycia w ciąży.

Teraz zdradziła fanom, że w pierwszym trymestrze ciąży, którego część spędziła na w Indonezji, nie mogła narzekać na kiepskie samopoczucie. Po powrocie do Polski jej codzienność w roli przyszłej mamy uległa jednak całkowitej zmianie.

Reklama

Siedzę w domu z zatkanym nosem i tak sobie myślę, że u mnie "Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak" - jak w piosence "Jenny" Edyty Bartosiewicz Podobno pierwszy trymestr jest najcięższy i najtrudniejszy, zwykle Kobiety źle się czują, mają mdłości itd. U mnie odwrotnie - wszystko było fantastycznie - napisała.

Dodatkowo mimo tego, że byłam z dala od lekarzy, wstąpiła we mnie jakaś nieprawdopodobna moc, mogłam góry przenosić, skakać łódką po falach, chodzić na masaże( chyba nigdzie nie były tak tanie i dobre jak na Gili), jeździć z kierowcami, którzy, mam wrażenie, nigdy prawa jazdy nie uzyskali (sądząc po ich stylu jazdy), jeść owoce z bazaru, nie myć tak często rąk (czasami nie było gdzie) jak to robię tutaj, spać w klimatyzacji i wszystko było ok. Nie było we mnie grama strachu o cokolwiek - kontynuowała.

Co zaobserwowała Agnieszka Włodarczyk?

Zdaniem Włodarczyk podejście do kobiet ciężarnych w Polsce różni się od tego w Indonezji. W ojczystym kraju spotkała się z wieloma zakazami i nakazami dla kobiety w błogosławionym stanie.

Drugi trymestr miał okazać się fantastyczny, a u mnie znowu odwrotnie. Wystarczył mi miesiąc w Polsce i nagle się okazuje, że w zasadzie niczego mi nie wolno. Że sushi czy tatara nie wolno, to wiem. Ale ostatnio usłyszałam o jajkach! Masaży nie wolno, mimo że nogi puchną, kropli do nosa nie wolno, mimo że nie można swobodnie oddychać, na wszystko trzeba uważać i wszystkiego się bać - żaliła się.

Agnieszka przyznała, że w Indonezji do swojej ciąży pochodziła ze znacznie większym spokojem.

Zaczyna się myślówa, co będzie przy porodzie, czy dam radę, jaki szpital itd. Ja rozumiem, że trzeba regularnie badać krew, co oczywiście robię, ale jak przypomnę sobie pytania, jakie zadawała mi ginekolog na Lombok - uśmiecham się do siebie - przyznała.

- Dobrze się Pani czuje?. Ja - Dobrze. - Na USG wszystko wygląda super, bierze Pani kwas foliowy?. Ja - Biorę cały zestaw supli dla Kobiet w ciąży i jest tam też kwas foliowy w dawce 800 mg. - No to super, proszę dobrze się odżywiać i cieszyć się życiem. Do zobaczenia. Kurtyna - kończy swój wpis.