Olga Bończyk przyznaje, że często czuje obecność bliskich jej osób, których już nie ma. Tak było chociażby z jej mamą, która już nie żyje.
Od momentu, kiedy zmarła, a więc 33 lata temu, zawsze, gdy powiedziałam: „Mamo, co mam teraz zrobić? Powiedz mi?”, to prędzej, czy później dostawałam odpowiedź. Ona pojawiała się w mojej głowie. Podobnie jest zresztą z innymi moimi bliskim, którzy odeszli, ale czuję, że są obok mnie. Jeśli tylko ich o coś zapytam, poproszę o pomoc, to zazwyczaj ją dostaję - wyznaje w rozmowie z dziennik.pl
Podobnie jest też ze Zbigniewem Wodeckim, z którym aktorka przyjaźniła się w ostatnich latach jego życia.
Zbyszek, z którym zjeździłam te ostatnie kilka lat i którego zawsze będzie mi bardzo brakować, wciąż ze mną jeździ. Być może to zabrzmi dla kogoś niewiarygodnie, ale ja czuję, że tak jak jeździł ze mną ramię w ramię, tak wciąż jest obecny - mówi.
Doskonale pamięta jego słowa.
Kiedy się czymś martwiłam, mówił mi, żebym nie myślała o tym, co było, co jest jutro, tylko o tym, co teraz. „Idź dalej, tego, co się wydarzyło nie zmienisz”. Te słowa często przychodzą do mnie, gdy czymś się przejmuje. Staram się wtedy zamknąć drzwi i rzeczywiście iść do przodu - wspomina.