W polskim show biznesie nie brakuje osób, które uważają, że pandemia koronawirusa to zmyślony problem. Buntują się przeciwko nakazowi noszenia maseczek, krytykują wszystkie obostrzenia wprowadzane przez rząd, a osoby przestrzegające wymogów sanitarnych oskarżają o brak rozsądku i samodzielnego myślenia.

Reklama

Paweł Wilczak na szczęście nie należy do tego grona. Aktor racjonalnie podchodzi do tematu pandemii i nie rozumie, jak można bagatelizować tak poważne zagrożenie:

Ja należę do tych osób, które bardzo rygorystycznie i odpowiedzialnie podchodzą do tego. Uważam, że sprawa koronawirusa jest niebagatelna i bardzo niebezpieczna. Nie rozumiem zachowań ludzi, którzy uważają inaczej, tym bardziej, że zbliża się jesień i dopiero teraz poznamy, co może się wydarzyć. Oby się nie wydarzyło, ale to jest czysta matematyka. Ludzie wracają z wakacji, dzieci wracają do szkoły, do przedszkoli. Mogą się wydarzyć naprawdę bardzo różne rzeczy, a najgorsze jest to, że nie znamy konsekwencji działania tego wirusa. - powiedział w rozmowie z jastrzabpost.pl

Wilczak dodał, że lekarze wciąż nie są w stanie jasno określić, jakie konsekwencje dla organizmu człowieka może mieć przebyta choroba COVID-19

Reklama

Być może to przetrwamy, ale nie wiem, czy wejdziemy na trzecie piętro bez zadyszki - podsumowuje aktor