Z początkiem marca, kiedy w Polsce zaczęła rozwijać się epidemia koronawirusa, rząd zamknął wszystkie żłobki, przedszkola, szkoły i uniwersytety. Po niecałych dwóch miesiącach Minister Zdrowia ogłosił, że żłobki i przedszkola będą mogły zostać otwarte po weekendzie majowym. Ostateczną decyzję dotyczącą funkcjonowania tych placówek pozostawiono jednak samorządom. Wiele z nich uznało, że takie otwarcie w obecnej sytuacji byłoby dużym zagrożeniem, dlatego w kilku największych miastach, miedzy innym w Łodzi czy Warszawie, najmłodsze dzieci wciąż muszą pozostawać w domu.
Anna Powierza w rozmowie z "Faktem" stwierdziła, że cieszy się iż prezydent stolicy Rafał Trzaskowski podjął taką decyzję za nią, bowiem jako mama, ma wiele rozterek związanych z puszczeniem dziecka do przedszkola w obecnej sytuacji:
Z jednej strony strasznie bym chciała, żeby moja córka poszła do przedszkola. Ona już tęskni za dziećmi, a ja tęsknię za tym, żeby móc chociaż próbować pracować. Póki co, jest to kompletnie niemożliwe. Ale z drugiej strony, to ja bym się zwyczajnie w świecie bała posłać moją córkę do przedszkola w takich warunkach, jakie są
Powierza obawia się tego, że zalecane przez sanepid środki ostrożności mogłyby sprawić, że jej córka nabawiłaby się traumy:
Ja bym nie chciała, posyłając moje dziecko do przedszkola, żeby ona miała traumę z tego powodu, że pani jest w masce, w rękawiczkach, że nie może jej dotknąć. Nie wiem, na jakich zasadach dzieci mogłyby się ze sobą bawić. Mogłoby się to wydać horrorem dla dziecka, które idzie do przedszkola, widzi dzieci, chce mieć z nimi normalny kontakt, a nagle jest w środku jakichś dziwnych obostrzeń, które nie zawsze rozumie – powiedziała
Opinię aktorki podziela wielu rodziców, którzy mimo otwarcie żłobków i przedszkoli nie chcą posyłać tam swoich dzieci i czekają na moment, w którym będzie to bezpieczne.